Czy na pewno wszystko
spakowane? Ubrania na zimniejsze i cieplejsze dni? Szczoteczki do zębów?
Grzebienie? Chyba tak. Byłam taka zdenerwowana. Już dziś mieliśmy wyjeżdżać do
Chorwacji. Harry’ego ogarnęło podekscytowanie. Chodził po mieszkaniu podrygując
wesoło. A ja? Ja chciałam spędzić z nim miło czas, a później spotkać się z
Syriuszem. Harry nic nie wiedział o Zakonie i lepiej, aby tak zostało. Ani
Dumbledore, ani ja nie chcemy by Harry się w to mieszał.
Popatrzyłam na swoje walizki. Było ich
pięć. Tak wiem, dużo jak na dwa tygodnie, ale w końcu jestem kobietą. Harry’ego
udało mi się zapakować w dwie, choć stanowczo protestował, aby spakować
wszystkie jego rzeczy w jedną. Ale cóż za problem? Przecież wystarczy zaklęcie
zmniejszająco-zwiększające i koniec. Zostawimy jedną walizkę moją i jedną jego,
a inne mniejsze spakujemy.
Westchnęłam cicho i usiadłam na łóżku,
kładąc ręce na kolanach i rozglądając się wokoło. Tym oto sposobem starałam się
przypomnieć sobie czy czegoś nie zapomniałam. Nie… Raczej nie. Stanęłam przed
lustrem i popatrzyłam czy wszystko w porządku z moim wyglądem. Miałam na sobie czerwoną sukienkę do kolan
zawiązywaną na szyi i srebrne sandałki za kostkę. Włosy spięłam w luźny,
niewysoki kok, a usta pomalowałam perłowym błyszczykiem. Może być.
Zmniejszyłam cztery swoje walizki i
spakowałam do największej. Ledwo co się tam zmieściły. Miałam jeszcze bagaż
podręczny, ale to już inna sprawa. Zarzuciłam srebrną torebkę na ramię i
zeszłam po schodach na dół, ciągnąc za sobą bagaż. Zauważyłam zdziwiona, że
Harry stał już gotowy przy drzwiach, z jedną, znacznie mniejszą od mojej,
walizką. Ubrany był w dżinsowe spodnie do kolan i niebieską koszulkę z Nike.
- Od ilu minut już tu stoisz? –
spytałam podejrzliwie unosząc brwi do góry.
- Od jakiś dwudziestu – odparł
z miną niewiniątka.
- Dwudziestu? Czyś ty
zwariował? Przecież na pewno wszystkiego nie spakowałeś. Zobaczysz, że będziemy
musieli się wracać bo zapomnisz jakiejś istotnej rzeczy. Dobrze, że spakowałam
niektóre twoje ubrania i drugą szczoteczkę do zębów dla ciebie.
- Ach te kobiety – powiedział i
zwrócił oczy ku niebu kręcąc politowaniem głową, a uderzyłam go lekko w czoło
oburzona.
- Dobra, dobra. Ty mi tu nie
mów jakie to z kobiet modnisie. Teraz zjemy śniadanie, a zaraz przybędą do nas
państwo Weasley i Tonks.
- Jasne - powiedział i
szturchnął mnie lekko w bok. Oddałam mu oczywiście. I takim oto sposobem
doszliśmy do kuchni przekomarzając i przepychając się.
Podeszłam do gazówki i popatrzyłam na
patelnie, na której smażył się już piętnasty naleśnik. W międzyczasie gdy się pakowałam
przygotowywałam również posiłek, no więc dlaczego Harry się dziwi, że
przygotowanie się, zajęło mi tyle czasu?
- Z czym chcesz naleśnika? Z
czekoladą, dżemem czy owocami i bitą śmietaną.
- Ja z dżemem. Ale sam sobie
zrobię – powiedział i podszedł do lady biorąc nóż w dłoń i smarując gorącego
placka.
***
Siedzieliśmy z Harrym przy stole i
wesoło rozmawialiśmy pałaszując już czwartego naleśnika. Niedługo mieli przyjść
Weasleyowie i Tonks, a my nie zwracaliśmy na nic uwagi. No nie. Trzeba wziąć
sprawy w swoje ręce.
- Harry – odezwałam się łag0dnie
– Wiesz co? Za kilka minut przyjdą państwo Weasley i Tonks, a my nie jesteśmy
przyszykowani! – wydarłam się jak wariatka.
Harry popatrzył na mnie jakbym
wyrwała go z zupełnie innego świata, otworzył oczy szeroko i pobiegł po bluzę.
Ja założyłam na siebie czekoladową, skórzaną kurtkę. Harry zbiegł po schodach
zaplątany w swoje okrycie i po chwili wszystko było gotowe. Do drzwi zadzwonił
dzwonek. Pobiegłam je otworzyć, a w nich stały trzy postacie.
- Witaj Scarlett – powiedziała
Molly i ucałowała moje oba policzki i weszła do środka całując Harry’ego. Następnie Artur uścisnął mnie i
podszedł do mojego chrześniaka. Po chwili czułam, że ktoś wpada na mnie z
impetem i przytula do siebie z całej siły. Ach, kochana Tonks
- Cześć Harry! – odezwała się i
po chwili ściskała go jeszcze mocniej niż mnie.
- Cześć Tonks – wydusił
czerwony Harry, a Dora natychmiast go puściła.
- To co Scarlett wyjeżdżamy? –
spytała Molly.
- Tak już. Chodźmy na parking
po samochód.
- Samochód? – spytał Artur. –
Będziemy jechać prawdziwym samochodem?
- Przecież, ty też kiedyś
miałeś auto – przypomniałam mu a on machnął ręką.
- Tak i źle na tym wyszedł –
powiedziała Molly patrząc gniewnie na zmieszanego męża, którego po chwili
pogłaskała na pocieszenie po głowie.
***
Jechaliśmy czarnym, sportowym kabrioletem autostradą dwieście
trzydzieści kilometrów na godzinę. Każdy reagował na to inaczej. Ja
wyszczerzyłam się jak głupia i cieszyłam wiejącym w moje włosy wiatrem. Harry
rozłożył się wygodnie na fotelu zadowolony, Molly zakrywała oczy dłońmi, Artur
siedział wbity w fotel a na jego twarzy widniały wypieki, a zarazem uśmiech, a
Tonks, no cóż, zachowywała się jak Tonks. Odchyliła głowę do tyłu, śmiała się
jak wariatka, machała rękami jakby próbowała odgonić komara i skakała na
siedząco. Tak, to możliwe też kiedyś tak zrobiłam.
- Scarlett, na Merlina! Zwolnij
w końcu! – powiedziała przerażona Molly.
- Spokojnie. Już jesteśmy na
miejscu! – odrzekłam rozbawiona i wszyscy wyszliśmy z auta. Na lotnisku
spotkaliśmy moich rodziców, którzy także chcieli się z nami pożegnać, ale
przyjechali swoim srebrnym samochodem.
Uściskom i całusom nie było końca. Ale były także
przestrogi, życzenia i prośby:
- Wróćcie zdrowi – powiedziała
Molly.
- Uważajcie na siebie –
przestrzegała mama.
- Zadzwońcie z telfomu, do nas.
Lubię to mugolskie urządzenie – poprosił Artur, ale chyba zamiast telfomu,
miało być telefonu.
- Bawcie się dobrze – życzył
nam mój tata.
- Bawcie się do samego rana i
objadajcie najpyszniejszymi potrawami –
powiedziała Tonks.
Gdy się pożegnaliśmy
powiedziałam do Artura rzucając mu kluczyki od samochodu:
- Możesz go poprowadzić z
powrotem. Wiem, że chcesz – oznajmiłam a rudowłosemu przyjacielowi zaświeciły
się oczy.
- Scarlett, on nie ma prawa
jazdy! Rozwali ci samochód – ostrzegła mnie Molly.
- Uwierz w swojego męża –
poradziłam i razem z Harrym radośni udaliśmy się w stronę samolotu, śmiejąc się
po drodze nie wiadomo z czego.
Dwa tygodnie później…
Byłam taka wypoczęta po wakacjach w
Chorwacji. Aż żal mi było, że to już koniec, ale w końcu byłam coraz bliżej
spotkania z Syriuszem. To spotkanie było dla mnie niesamowicie ważne. Bardzo
tęskniłam za Syriuszem. Gdy przypomnę sobie nasze lata w Hogwarcie, po
policzkach lecą mi łzy. Wtedy mogliśmy być wszyscy razem. Kochający się ponad
życie przyjaciele. Tylko Peter, nigdy do nich nie należał. Ale nie chodzi mi
tylko o chwile związane z naszą przyjaźnią, ale o pierwszą randkę, pierwszy
pocałunek, pierwszy raz….
Można by było sobie pomyśleć, że
idę na spotkanie Zakonu Feniksa tylko dla Syriusza. To nie była prawda. Głównym
powodem było to, ze chciałam ratować ludzi. Spotkanie z moim ukochanym to tylko
bonus . No dobra. Bardzo ważny bonus. Harry o niczym nie wiedział. Ale wiadome
było, że się dowie. Gdy będę się szykować spyta mi się gdzie idę. Nie odpowiem
mu, że do pracy. Nie lubię kłamać. Ja po prostu nie powiem mu całej prawdy…
Teraz siedziałam na miękkiej pufie
przy mojej toaletce. Szykowałam wszystkie kosmetyki, które jutro użyje. Nie
było ich dużo. Nigdy nie lubiłam się malować, nad czym wielce ubolewała babcia
Potter, która chciała zrobić ze swojej jedynej wnuczki prawdziwą damę. Niestety
nie udało się. No cóż, życie. Ale mi taki obrót spraw odpowiada. Przede mną
leżał różowy błyszczyk, perfumy od Channel oraz tusz do rzęs. Tyle mi
najzupełniej odpowiadało. Chociaż muszę przyznać, że nie lubiłam tuszu do rzęs.
Irytowało mnie to paskudztwo, ale czegoż się nie robi dla urody. No tak. Ja
wcale nie robię tego dla urody. Robię to dla Syriusza, ale w czym problem?
Przecież na jedno wychodzi. I tak będę miała to paskudztwo na rzęsach.
Podeszłam do drzwi od mojej garderoby
i naciskając klamkę weszłam do dużego pomieszczenia. Chciałam ubrać się w coś ładnego, ale bez
przesady. Przecież nie idę na bal. Dżinsów nie ubiorę. Kocham je, ale
postanowiłam założyć sukienkę. Przeglądałam dokładnie każdy zestaw ubrań. Jedna
sukienka była za elegancka, druga zbyt codzienna, trzecia za bardzo w kwiatki.
Aż po długich poszukiwaniach znalazłam idealne ubranie. Ciemną sukienkę w
kwiatki bez ramiączek i czarne buty na obcasach wiązane na kostce. Tańcząc i śpiewając z radości nie zauważyłam,
że ktoś stoi w drzwiach. Tak, tym ktosiem był Harry. Patrzył na mnie z
rozbawieniem, ale gdy zauważył moją kreację popatrzyła na nią zdziwiony i
podszedł bliżej.
-
Wychodzisz gdzieś? – spytał zaciekawiony.
-
Nie… - odpowiedziałam przeciągając ostatnią literę i robiąc ogłupiałą minę. –
No dobra tak.
-
To dla kogo się tak stroisz?
-
Słuchaj. Nie mogę ci powiedzieć jak, z jakiej okazji i gdzie, ale powiem tylko
tyle, że spotkam się z Syriuszem.
-
Randka? – spytał z uśmiechem na ustach.
-
Jak? Gdzie? Co? – odezwałam się jakbym nie umiała wypowiedzieć żadnego
sensownego zdania. – Nie. Niby jak? On jeszcze nie wie czy wróciłam.
-
Na pewno się domyśla.
-
Uwierz mi. Na pewno nie.
***
-
Och już się nie mogę
doczekać kiedy spotkam prawną opiekunkę Harry’ego – odezwał się Syriusz Black
siedzący z rodziną Weasley i swoim przyjacielem Remusem Lupinem w kuchni na
Grimmlaud Place. – To na pewno jakaś kuzynka Lily. Miała ich całą masę.
-
A co Syriuszu, chcesz ją poderwać? – spytał roześmiany Charlie, a Syriusz
popatrzył na niego z niedowierzeniem.
-
Ależ skąd. Bo widzisz ja… - odezwał się.
-
Ty dalej czujesz coś do Scarlett. Wiedziałem, że nie przestałeś jej kochać.
Biorąc pod uwagę to ja zachowywałeś się względem niej… Stary. Ty zawsze
patrzyłeś na nią tak, że James miał ochotę cię zabić. – odezwał się Remus, a
zaraz wszyscy zaśmiali się wesoło, a Syriusz zrobił obrażoną minę.
-
A nie wziąłeś pod uwagę faktu, że może to właśnie Scarlett jest opiekunką
Harry’ego? – odezwał się Bill. Wiedział, że to Scarlett jest osobą, którą
uciekinier z Azkabanu chce poznać, ale jego blondwłosa przyjaciółka zakazała
powiadamiać o tym swojego ukochanego. Także Syriusz nie chciał nic wiedzieć,
tylko osobiście poznać ją na zebraniu Zakonu Feniksa.
-
Nie… - pokręcił Syriusz ze smutkiem głową – To by było zbyt piękne, żeby mogło
być prawdziwe.
Molly,
która stała przy kuchence zauważyła, że z oczu Syriusza i Remusa poleciały
pojedyncze łzy, a w oczach krył się smutek .. Pani Weasley pokręciła z
politowaniem głową. Jacy z nich głupole. A Scarlett mówiła, że są tacy
inteligentni.
***
W zasadzie jestem
nawet zadowolona z rozdziału. Najbardziej z tego fragmentu modowej burzy u
Scarlett i sceny z Syriuszem. A nowy rozdział mam już napisany do połowy.
Właśnie on będzie rozdziałem, w którym Syriusz i Scar się spotkają, a dzień w
którym opublikuje tą notkę chcę nazwać : Syrlett Day lub SS Day ;) Nie mogę się
już doczekać ;D A i znowu zmieniłam szablon. Co o nim myślicie?
No, a teraz
oczywiście dedykacja. Dla wszystkich czytelników, a w szczególności Basi (#ARS#), która mi zawsze pomoże i
dla Pauli za to, że wchodzi na
bloga, nawet gdy nie ma nowej notki :*
Nie mogę się doczekać spotkania Scarlett z Syriuszem! :D Robisz świetne FF! :P
OdpowiedzUsuńDziękuję ;* Ja też nie mogę się doczekać kiedy wstawie notkę na bloga ;P Pozdrawiam.
UsuńChyba jestem pierwsza ^^ Co do rozdziału to podoba mi się, zwłaszcza fragmenty opisujące dokładnie charakter Tonks ;P Tylko dlaczego spotkają się dopiero w nast rozdziale? No cóż....napięcie musi być ;D Bardzo fajnie zmieniłaś zakładkę autorka, podoba mi się ;) No i oczywiście dziękuję za wspaniały dedyk ;* Co do szablonu, skoro piszesz, że podoba ci się taki, jaki mam, to zostaje :] Jak już piszę tu, to od razu ci powiem, że za jakieś 10 min powinna się pojawić nowa notka u mnie, więc zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńNo przecież, że musi;P Musiałam jakoś to rozwinąć, ale już 9 rozdział jest napewno rozdziałem, w którym nasi kochani bohaterowie się spotkają. Już wchodzę na twojego bloga ;) Pozdrawiam :*
UsuńW zasadzie mój komentarz może ograniczyć sie do jednego słowa: SYRIUSZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D
OdpowiedzUsuńHahaha. No Syriusz, Syriusz. Już w dziewiątym rozdziałe będzie ich spotkanie ;) Ach... Nie mogę się doczekać ;P Syrlett Daj :* Pozdrawiam :*
UsuńGenialne:) nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńW zasadzie, to odkąd zgłosiłaś się do Rejestru miałam zamiar przeczytać Twoje opowiadanie, bo zaciekawił mnie opis. Tym bardziej, że skojarzył mi się z rysunkami Frytki, które bardzo lubię. Ale jakoś nigdy nie mogłam się za to zabrać, bo ciągle brakowało mi czasu.
OdpowiedzUsuńMasz lekki i styl i z przyjemnością czytało mi się opowiadanie. Chociaż czasami nie podobało mi się, że tak często mieszałaś świat mugoli i czarodziejów. Trochę za dużo tych mugolskich sprzętów w ich życiu.
Domyślam się, że bardzo chcesz opisać spotkanie Scarlett i Syriusza, bo w końcu będzie to duży przełom w ich życiu. Nic dziwnego, że kobieta tak bardzo stara się dobrze wyglądać i takie rewelacje czyniła z własną garderobą ;)
Zastanawiam się, kiedy Harry dowie się o wszystkim i jaka będzie jego reakcja na poznanie ojca chrzesnego (jednak niepotrzebnie w o blogu napisałaś, że on nie umrze, bo byłaby niespodzianka na później). Dobrze, że młody Potter miał szczęśliwe dzieciństwo. Każde dziecko powinno takie mieć, a nie zostać zmuszone do szybkiego dorastania i zmierzenia się z problemami ciężkiego życia, z którymi niejeden dorosły by sobie nie poradził.
Bardzo podoba mi się szablon i kolorystyka, w której został utrzymany. Jednak nie myślałaś o zastosowaniu układu prawokolumnowego? Wszystkie te ramki po drugiej stronie wyglądałyby dużo lepiej, bo jest znacznie szersza.
Dodałam do linków u siebie i proszę o informowanie o nowych rozdziałach.
Pozdrawiam serdecznie :)
[wspomnienia-severusa]
Właściwie to Harry przecież zna Łape. Poznał go po trzecim roku, bo przecież wspomina o Syriuszu, a Scarlett nie zawsze się nim opiekowała, ale tak jak Łapa pojawiła się po trzecim roku, ale gdy Harry był zamieszany w Turniej Trójmagiczny, bardzo mu pomogła i była prz nim. Cieszę się, że dodałaś moje opowiadanie to linków i że się ono zainteresowało ;) A co do tego, że Syriusz nie umrze, to tak. Mogło to być niespodzianką, ale jeszcze większą będzie to jak do tego nie dojdzie ;)
UsuńPozdrawiam :* Kosia
Fakt, tak się nastawiłam na piątą część, że zapomniałam o poprzednich i że przecież Syriusz tam występował, a nie pojawił się z kapelusza. Chyba muszę już iść spać, bo mózg mi się przegrzewa.
UsuńPo pierwsze, bardzo ładny szablon^^ Po drugie, ślicznie dziękuję za dedykację:** A po trzecie, rozdział bardzo przyjemy;) Ach, serce moje się uradowało, kiedy Syriusz się pojawił:) To się Łapa zdziwi, że to jednak Scarlet jest prawną opiekunką Harryego. Dla Artura to musiało być przeżycie siąść do tak luksusowego samochodu. Szkoda, że nie przeczytaliśmy o tym, jak prowadzi ową maszynę^^ I tu jeszcze takie sprawy techniczne: widzę, że trochę gubisz się w przecinkach. Podam przykład, piszesz: "- Ja z dżemem. Ale sam sobie zrobię - powiedział i poszedł do lady biorąc nóż w dłoń i smarując gorącego placka". Po słowie "lady" powinien być przecinek. Miałaś podobnych błędów więcej, ale nie chciałam ich tu wypisywać, bo byś się załamała. Rodziłabym Ci, abyś znalazła jakąś betę, która by Ci pomogła ;) Wybacz mi, ze tak się czepiam, lecz po wszystkich wykładach mojej bety, jestem teraz na wszystko uczulona.
OdpowiedzUsuńJuż doczekać się nie mogę kolejnej notki ^^
Pozdrawiam serdecznie:*
Wspaniały blog! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Dodawaj jak najszybciej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńEch, głupi onet znowu nie dodał mi komentarza :/
OdpowiedzUsuńRozdział był całkiem, całkiem, nawet lepszy od poprzedniego. Naprawdę mi się podobał. fajnie, że w twojej wersji Harry ma kogoś bliskiego, kto o niego dba, przejmuje się i nawet zabiera na wakacje. Swoją drogą, ciekawe, jak im było w tej Chorwacji.
Szablon też ładny. Przynajmniej się nie rozjeżdża w mojej jakże archaicznej przeglądarce.
[skrajnie-rozni]
Wiem że się powtarzam, ale cóż zrobić-------> jak opowiadanie jest istnym cudem!!! Czekam na to spotkanie z niecierpliwością, jak Scar :) Pozdrowienia od czekającej :) Ewy39
OdpowiedzUsuń