wtorek, 26 czerwca 2012

003 ROZDZIAŁ: Patronus i konwersacje


          Nareszcie dotarłam do bramy Hogwartu. Wypowiedziałam formułkę zaklęcia patronusa, a przede mną pojawił się duży czarny pies z kokardką nad uchem i „skarpetkach” na łapach. Wyczarowana przeze mnie srebrna poświata pognała w stronę zamku z wiadomością, którą miała przekazać przypadkowemu pracownikowi szkoły.

      Nagle z drzwi głównych stojących naprzeciwko bramy wyszła pewna osoba. Była wysoka i szczupła, długa czarna szata powiewała na wietrze a tego samego koloru tłuste włosy swobodnie zwisały na ramionach. Severus Snape – nauczyciel eliksirów, najgorszy wróg Syriusza i Jamesa. Ja tam nic do niego nie miałam,  nie można było powiedzieć , że pałałam do niego sympatią, był mi po prostu obojętny…

       Podszedł do bramy i stanął naprzeciwko mnie mówiąc oschle :

- Witaj Jonson! – powiedział to ze swoim wrednym, cynicznym uśmieszkiem.

- Witaj Snape – odpowiedziałam równie oschle i zimno jak on, na co posłał mi pytające spojrzenie, a ja tylko wzruszyłam ramionami.

- Co cię sprowadza do Hogwartu? Przecież tego twojego kochanego Pottera nie ma w szkole o czym bardzo dobrze wiesz – oznajmił i uśmiechnął się sarkastycznie.

- Oczywiście, że wiem- zaczęłam z miłym, szerokim aczkolwiek sztucznym uśmiechem – Przyszłam do profesora Dumbledora w poważnej sprawie – nie zmieniłam tonu swojego głosu, który był stanowczo  przesłodzony.

- Profesor Dumbledor jest zajęty – powiedział z cynicznym uśmiechem, lecz też z nutką zdziwienia w głosie. Ha! Właśnie o to mi chodziło. Zdziwiłam swoim zachowaniem samego pana Mam – Kamienną- Twarz.

- A co takiego robi? – spytałam trzepocząc rzęsami i uśmiechając się do niego jak wariatka. A jego normalnie zatkało. Usta miał wygięte w śmieszny dzióbek, nos zmarszczony, brwi złączyły się jedną linie, a zmrużone oczy wyrażały zdumienie. Później jego wyraz twarzy zmienił się: otwarł szeroko buzię i oczy. Myślałam, że tam padnę , ale powstrzymałam się przed upadkiem na ziemie oraz waleniem o nią pięściami i tylko zaśmiałam się głośno, a on szybko powrócił do normalnego stanu. Zmieniłam zdanie, wcześniej mówiłam, że jest mi obojętny, a teraz mówię, że bardzo go nie lubię.

- No, e… on . Nie twoja sprawa Jonson.

Nagle ja zaczęłam zimnym i oschłym tonem co zbiło go z pantałyku. Ha! Co myślał , że się będę do niego przymilać? Osiągnęłam swój cel, zdziwiłam Severusa Snape. To mi w zupełności wystarczyło.

- Słuchaj to poważna sprawa. Musze porozmawiać z Dumbledorem. Jeśli nie będzie chciał się ze mną zobaczyć to po prostu sobie pójdę.

 Popatrzył na mnie zdumiony otworzył mi bramę i powiedział:

- No dobra właź, pójdę z tobą do jego gabinetu.

-Dzięki –powiedziałam i weszłam na teren magicznej szkoły.

- A tak przy okazji, to ciekawego masz patronusa- powiedział z kpiącym uśmiechem.

- Mam takiego od początku - odpowiedziałam swobodnie.

- Wiem, bo gdy uczyliśmy się wyczarowywać patronusa na OPCM mieliście lekcje z nami. Ze Ślizgonami.

- To skąd to zdziwienie?- spytałam zdumiona.

- Bo patronus Blacka, przypadkiem jest taki sam – odpowiedział Snape. On jako jeden z nielicznych wiedział, że Syriusz jest niewinny.

- Wiem. No i co z tego? – spytałam. O w ciapkę! Mam nadzieję, że tego nie rozszyfrował.

- A pamiętasz co mówił wtedy nauczyciel? Że jeśli ktoś ma takiego samego patronusa, tylko dziewczyna żeńską odmianę a chłopak męską, to znaczy że się nawzajem kochają, tak było w przypadku twoim i Blacka oraz Lily… i Pottera- przy nazwisku Jamesa zacisnął zęby, a mi się to  nie spodobało, więc spojrzałam na niego karcąco. On tylko prychnął -  Ale w sumie mnie to nie dziwi, w końcu ty i on byliście parą, ale to znaczy , że ty go dalej kocha…- nie dokończył , ponieważ mu przerwałam.

- A pamiętasz jak mówił, że jeśli jakaś osoba, ma takiego samego patronusa jak ktoś inny , to znaczy, że tego kogoś kocha , ale to  nie jest odwzajemniona miłość? Patronusem Lily była łania , co ciekawe twoim też.

Snape zacisnął zęby.

- Ja wiem, że..- nie dokończyłam, ponieważ mi bezczelnie przerwano.

- Nic nie wiesz – powiedział przez dalej zaciśnięte zęby.

- Wiem,  że ją kochałeś, może dalej, mimo że jej nie ma, żywisz do Lilki jakieś uczucia. James też wiedział , to dla tego tak bardzo cię nie lubił- Snape posłał mi pytające spojrzenie – Każdy to wiedział Sev. To było widać – gdy wypowiedziałam jego imię w zdrobnieniu kąciki jego ust zadrgały ku górze.

- Lily cię kochała – posłał mi pytające i zdumione spojrzenie – oczywiście najbardziej na świecie kochała Harrego i Jamesa – znów zacisnął zęby – Ale kochała też swoich przyjaciół: mnie, Remusa, Syriusza i ciebie. Może nie tak jak ty ją , może nie tak jakbyś chciał, ale jednak kochała. Można kochać każdego. Nie tylko rodzinę i swoją ,,drugą połówkę’’, ale kolegów, znajomych. Można ich kochać. Inną miłością, ale jednak miłością.

Zobaczyłam jak Severus uśmiecha się lekko.

- Dziękuje – powiedział szeptem, ale tak bym mogła go doskonale usłyszeć.

- Za co? – spytałam zdziwiona – Przecież powiedziałam prawdę.

- Właśnie. Dziękuję za prawdę. – powiedział, a po chwili dodał – Ale nikomu nie mów, że ci podziękowałem, bo pomyślą , że mnie kosmici porwali i coś zrobili z mózgiem – zaśmialiśmy się cicho. A ja znów zmieniłam zdanie o Severusie. Jednak ma jakieś dobre strony. Potrafi być sympatyczny.

- Już jesteśmy- powiedział a za chwilę dodał: – Fasolki wszystkich smaków – gargulec nagle odskoczył, a my wskoczyliśmy na niego i w między czasie dotarcia do gabinetu dyrektora Snape powiedział :

- Ale zapomnijmy o tej rozmowie dobra? - zapytał. Mi szczerze mówiąc było to na rękę ponieważ, mając świadomość, że Snape wie o moich uczuciach do Syriusza czułabym się niezręcznie, a jeśli nie było tej rozmowy to skąd ma to wiedzieć? Zapomni.

- Ale o jakiej rozmowie ? – spytałam, a na jego twarzy pojawiło się zadowolenie.

        Znaleźliśmy się w gabinecie dyrektora.

- Dzień dobry Albusie – powiedziałam. Profesor Dumbledore, kazał zwracać się do niego po imieniu, więc i też tak robię.

- Witaj moja droga. Spodziewałem się ciebie i chyba wiem o czym chcesz porozmawiać, ale pragnę usłyszeć to wszystko od ciebie. Usiądź – powiedział i wskazał mi miękki fotel obity skórą naprzeciwko siebie. Tak jak Albus mi polecił tak zrobiłam. Rozłożyłam się wygodnie, a dyrektor wystawił mi misę pod nos ze swoimi ulubionymi smakołykami i spytał:

- Dropsa? – uśmiechnął się co ja odwzajemniłam i sięgnęłam ręką po cytrynowego cukierka, którego zaraz skosztowałam.

- Profesorze Dumbledore– Snape, który stał w kącie zwrócił się do dyrektora – mam zostać czy chcę pan zostań sam na sam ze swoją ulubienicą? – spytał swoim naturalnym, szorstkim głosem mając cyniczny uśmiech na twarzy.

- Zostań. Myślę, że tez powinieneś o tym wiedzieć. I tak prędzej czy później byś się później dowiedział. Usiądź- wskazał mu fotel koło mnie, a Mistrz Eliksirów chwile potem zajął miejsce wskazane przez dyrektora Hogwartu.

- Więc słucham Scarlett. Co masz mi do powiedzenia? – spytał profesor Dumbledor

- Albusie. Dobrze wierz co ostatnio dzieje się w świecie magii i całej Anglii. Voldemort… - nie dokończyłam, ponieważ przerwał mi czyiś syk.

- Nie wypowiadaj tego imienia – powiedział Snape ze zgrozą  w oczach.

- Ja się nie boje i tego imienia i jego właściciela. Strach przed imieniem zwiększa strach przed tym kto je nosi. Mogę mówić dalej? – spytałam Dumbledora, a gdy kiwnął głową na znak zgody zaczęłam znowu:

- No więc jak już mówiłam za nim mi bezczelnie przerwano – powiedziałam patrząc na Snape z zaciśniętymi w wąską linie ustami -  Voldemort powrócił. Dla mnie nie ma co do tego wątpliwości. Może się go trochę boję, byłabym głupia, gdybym się nie bała, ale bardziej obawiam się o innych. Czarodzieje tak jak i mugole nie zdają sobie sprawy z istniejącego zagrożenia. Mogą już nie zobaczyć swoich rodzin, nie wrócić do domu. On zabije nawet dzieci. Chciał zabić Harrego. Będzie chciał zrobić to nadal. Pragnie zemsty. A ja się tak bardzo boję o mojego chrześniaka. Co więcej Harry myśli, że to na nim spoczywa obowiązek pokonania Voldemorta, dlatego, że zrobił to już, gdy był mały – przerwałam swój monolog i spojrzałam na Albusa.

- Tak, to do niego podobne… Jest bardzo odważny i myśli, że los całego świata czarodziejów spoczywa na jego barkach.

- A wiesz dlaczego Harry się nie poddał? Dlaczego mimo wszystkich przykrości nie jest taki jak Voldemort?

- Oczywiście! Harry u Dursley’ów nie czuł się szczęśliwy. Ale potem zyskał tą najpiękniejszą magię i ta najsilniejszą – miłość - powiedziałam na co Dumbledore uśmiechnął się szeroko, a na twarz Snape’a wpłynął kpiący uśmieszek.

-Tak. Zyskał miłość swoich przyjaciół, Weasleyów . Syriusza, twoja - odezwał się Dumbledore , ale ktoś – chyba łatwo domyślić się kto - chamsko mu przerwał.

- Możecie przejść do sedna sprawy? – spytał podenerwowany Snape.

- Scarlett – powiedział Albus, dając mi do zrozumienia, że mam to powiedzieć.

- Reaktywacja Zakonu Feniksa. To jest mój pomysł. Zebralibyśmy godnych zaufania ludzi i ich znajomych. Ustanowilibyśmy strażnika tajemnicy, którym mógłbyś być ty… Zakon znowu chroniłby ludzi, tak jak za czasów pierwszej wojny czarodziejów. Co o tym sądzisz? – spytałam podekscytowana swoim pomysłem Albusa na jednych wdechu.

- Sądzę, że to wspaniały pomysł. Jeśli ludzie nie umieją się należycie chronić i nie zdają sobie sprawy z istniejącego zagrożenia, my musimy wziąć sprawy w swoje ręce. A co do strażnika tajemnicy, to chętnie nim zostanę. Wiesz ja też myślałem nad reaktywacją Zakonu. I chyba mam już dla nas siedzibę  – powiedział siwobrody czarodziej z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

- Na poważnie ? – spytałam zdziwiona i zarazem szczęśliwa.

- Tak, ale będzie tam trzeba trochę posprzątać. Ostatnio rozmawiałem z Syriuszem – na dźwięk imienia mojego ukochanego poruszyłam się niespokojnie, a Snape spojrzał na mnie badawczo.  - Rozmawiałem z nim o reaktywacji zakonu. Powiedział mi, że z chęcią by się do  niego z powrotem przyłączy, i polecił swój dom na Grimmlaud Place jako kwaterę główną – powiedział dyrektor a mi oczy wyszły na wierzch i zakrztusiłam się dropsem  z wrażenia.

- Że co? On nienawidzi tego domu – powiedziałam zdziwiona.

- Tak, ale powiedział , że tam wytrzyma. Dla niego jest ważne , że mógł się jakoś przysłużyć Zakonowi.

- To wspaniale ! – powiedziała radośnie, po dopiero teraz do mnie dotarło, że Syriusz też będzie w Zakonie. – Ale niestety nie będę mogła pomóc w sprzątaniu – powiedziałam na co profesor wysłał mi pytające spojrzenie. – Mam zamiar zabrać Harrego na wakacje na dwa tygodnie. Chcę, aby się trochę oderwał od tych problemów.

- To wspaniały pomysł Scarlett. Harry’emu i tobie jest to potrzebne. A my jakoś sobie poradzimy.

- Dziękuję – powiedziałam i uśmiechnęłam się .– Jakby coś będziemy w kontakcie.

- Jasne – powiedział uśmiechnięty Dumbledore – Do zobaczenia.

- Do zobaczenia – odpowiedziałam i ruszyłam do drzwi, ale Albus mnie zatrzymał.

- Ale nie mów nic Harry’emu , dobrze?

- Nawet nie miałam takiego zamiaru – odpowiedziałam uśmiechnięta i ruszyłam w drogę powrotną.

***


4 komentarze:

  1. Zdziwiony i śmiejący się Severus Snape ahh chciałabym to zobaczyć ;D No i zastanawiam się gdzie Scar i Harry mogliby się wybrać ;) Czekam na nn ;* P.S. A wiesz, że Scar to po anglielsku blizna? Mogłabyś wykorzystać jakoś ten wątek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Kosiu! Notka jest wspaniała i ty jesteś wspaniała, oraz wszystko co z tobą związane. Nie wierze, że o tym wcześniej nie wiedziałaś. Już czekam na następną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jak wczoraj napisałam w zakładce "O blogu", przeczytałam wszystkie rozdziały. Pomysł na opowiadanie masz genialny i jestem naprawdę ciekawa, co będzie dalej. Twój styl (mam na myśli styl pisania, a nie gazetę :D) też nie jest zły. Robisz jednak trochę błędów np. czasem zjadasz litery na końcach wyrazów lub zamiast "ę" lub "ą" piszesz "e" lub "a". I radziłabym, żeby opisy akcji nie były w tych samych akapitach, co dialogi. Po za tym nie mam zastrzerzeń. Naprawdę Twój blog świetnie się zapowiada, zarówno tematycznie, jak i stylistycznie. Czekam na nowe notki :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Łapa-Syriusz16 lipca 2012 15:31

    ty poprostu masz talent do pisania super notka ;)

    OdpowiedzUsuń