Wylądowaliśmy
na małym podwórku, koło walącego się garażu. Popatrzyłam na Norę. Budynek,
który wyglądał, jakby był kiedyś dużym kamiennym chlewem, do którego tu i tam
dobudowano dodatkowe pomieszczenia, aż urósł na kilka pięter i wyglądał jakby
za chwilę miał się zawalić. Przed nieszczęsnym upadkiem chroniły go chyba
czary. Z czerwonego dachu wyrastały cztery lub pięć kominów . Na koślawej
tabliczce, znajdującej się tuż przy wejściu, widniał napis: NORA. Wokół drzwi
leżał stos gumowych butów i zardzewiały kocioł. Po podwórku wałęsało się
kilkanaście brązowych kurczaków.
Po chwili razem
z Harrym udaliśmy się w kierunku drzwi, ale na przywitanie wybiegła nam
rudowłosa kobieta odziana w kuchenny fartuch.
- Molly – krzyknęłam, po czym wpadłam kobiecie w ramiona ze
śmiechem. Przyjaciółka położyła ręce na moich ramionach i uśmiechnęła się
serdecznie, po czym wyściskała Harry’ego.
- Cóż za niespodzianka moi kochani – oznajmiła. – Jak miło
was widzieć – przyjrzała się wesoło naszym twarzom. – A co was sprowadza?
- Molly – oburzyłam się. – A to już nie można odwiedzić
przyjaciółki bez wyraźnego powodu? – spytałam.
- Oczywiście, że można… - zaczęła, ale jej przerwałam.
- No dobrze. Mam sprawę – oznajmiłam poważnie, a rudowłosa
kobieta zachichotała cicho.
- No to chodźmy do domu. Opowiesz mi o tej sprawie –
zaproponowała, po czym we trójkę, weszliśmy do kuchni. Usiadłam na drewnianym
krześle, Harry zaraz koło mnie, a Molly zaczęła robić herbatę.
- No to słucham,
Scar – rzekła z serdecznym uśmiechem strzepując niewidzialny pyłek z fartucha.
- Molly, przepraszam, że zwracam się z tym do ciebie, ale
moi rodzice wyjechali i nie mam z kim zostawić Harry’ego, a mam pilną sprawę do
obgadania z Dumbledorem, więc czy mogłabyś… - zaczęłam, ale kto inny dokończył:
- Ach, naturalnie, kochana – odrzekła i machnęła ręką. –
Zwłaszcza teraz, gdy ten potwór panoszy się po naszym świecie…
- Pani Weasley, Scar, ja nie jestem już dzieckiem – rzekł
Harry zrezygnowany wpatrując się we mnie uważnie zielonymi tęczówkami.
- Jednak dorosły też nie jesteś – odpowiedziałam mu
pouczająco.
- Ja już może pójdę do Rona i Hermiony – Harry wstał z
krzesła, a Molly rzekła:
- Są w pokoju Ginny – Harry kiwnął głową i ruszył w kierunku
schodów.
Molly postawiła
przede mną herbatę żurawinową i usiadła naprzeciwko sącząc już gorący napój.
Wzięła do ręki łyżeczkę i pomieszała herbatę, obijając lekko naczynie.
- Powiesz mi, o czym chcesz porozmawiać z Dumbledorem? –
spojrzała na mnie wyczekująco przyjaciółka.
- Mam dla niego propozycję – rzekłam tajemniczo.
- Do jasnej… ciasnej – Molly zarumieniona zakryła usta ręką.
– Powiesz wreszcie o co konkretnie chodzi?
- Chodzi o reaktywacje Zakonu Feniksa – wyszeptałam, a pani
Weasley popatrzyła na mnie zdziwiona. – Nie wiesz co to jest?
- Oj, naturalnie, że wiem. Gideon i Fabian należeli do tej
organizacji. I ja, i Artur, również chcieliśmy do niej dołączyć, ale mieliśmy
dzieci. Ja musiałam się nimi opiekować, a Artur zarabiać – wytłumaczyła.
- To skąd do zdziwienie?
- A stąd, że zastanawiam się, jak mogłam być taka głupia,
żeby na to nie wpaść – zaśmiałyśmy się cicho, po czym upiłam łyk gorącej
herbaty. Przyjemne ciepło rozchodziło się po moim gardle i żołądku.
Po chwili
usłyszałam tupot stóp. To Harry, Ron, Hermiona, Ginny i bliźniacy, schodzili po
schodach. Zauważając mnie podbiegli do stołu i przywitali, przytulając się.
- No proszę, proszę – rzekł Fred.
- Kogo możemy gościć w naszych skromnych progach –
powiedział George, a ja rozbawiona przewróciłam oczami.
- Chłopcy, mam do was dość nietypową sprawę – powiedziałam
trochę zawstydzona,
- No to wal – powiedzieli razem.
- Chcę kupić kilka waszych produktów – przyznałam,.
- No, no, no. Coś nowego. Jeden z dorosłych, tych, którzy
tak nas krytykują, chce kupić nasze produkty – rozbawiony Fred, kręcił głową,
tak jakby z politowaniem. Ja mu zaraz dam!
- Przecież dobrze wiecie, że… - zaczęłam, ale jak widać,
niedane było mi skończyć.
- Jesteś inna – rzekł kiwając głową George.
- Tak wiemy – powiedział drugi bliźniak szczerząc zęby w
uśmiechu. – W końcu w Hogwarcie byłaś Huncwotką! Miałaś różki i jak widać,
dalej masz…
- Diabełku – zakończył wypowiedź swojego brata pan bliźniak
o imieniu na literę „G”.
- Mogę złożyć zamówienie? – spytałam niczym klient
mugolskiego marketu, więc razem z bliźniakami zachichotałam cicho.
- Jasne. Czego pani sobie życzy? – spytał Fred rozbawiony,
wyciągając z tylnej kieszeni spodni notatnik i pióro, a ja patrzyłam na to
zdziwiona. Bliźniacy parsknęli wesołym śmiechem.
- Poproszę krwotoczki truskawkowe – zaczęłam – gigantojęzyczne
toffi i bombonierki lasera – jeden z bliźniaków, zapisał to wszystko w
notatniku.
- Jasne. Produkty za chwilę zostaną pani wręczone – rzekli
równo, udając uroczysty ton i po chwili,
zniknęli na schodach.
Harry, Ron,
Hermiona i Ginny, siedzieli na kanapie i żywo o czymś dyskutowali. Molly
popatrzyła na mnie uśmiechnięta.
- Czy oni to ćwiczą? – zapytała szczerząc zęby w uśmiechu.
- Nie. Sądzę, że raczej nie – odpowiedziała serdecznie. –
Ale czy ty naprawdę będziesz używać te ich produkty? – spytała z
niedowierzeniem
- Oczywiście! Ty nie doceniasz geniuszu swoich synów, Molly.
- Czy ty wiesz, Scarlett ile oni mieli sumów? – spytała
ZNOWU z przekąsem. Po chwili bliźniacy pojawili się w kuchni.
- Prosimy uprzejme – Fred wręczył mi reklamówkę.
- Oczywiście za darmo – rzekł George, a ja popatrzyłam na
nich, jakby z choinki się urwali.
- No co wy! – krzyknęłam i każdemu z nich wcisnęłam do ręki
po cztery galeony i kilka sykli.
- Ale to i tak, o dużo więcej niż miałaś zapłacić – powiedział
Fred.
- Premia – odpowiedziałam i zwróciłam się do Molly.
- No to ja lecę – Molly ucałowała mnie w dwa policzki.
Później podszedł do mnie Harry, który powiedział:
- Uważaj na siebie.
- To chyba ja powinnam powiedzieć to tobie – rzekłam i
uniosłam znacząco brew. – To przecież ciebie…
- Ale jesteś moją matką chrzestną, opiekunką i przyjaciółką.
Wiedzą, że nie zniósłbym twojej straty. Obiecaj mi, że będziesz uważać – rzekł
to z taką powagą, że byłam z niego bardzo dumna. Tak naprawdę, do zawsze byłam.
- Dobrze. Obiecuje – powiedziałam i przytuliłam każdego na
pożegnanie. Zanim wyszłam powiedziałam jeszcze: - Harry, pamiętaj, że będzie
jeszcze niespodzianka – mój chrześniak teatralnie popatrzył na zegarek, a ja
zaśmiałam się cicho.
Wyszłam z domu
rzucając ostatnie spojrzenie na Norę, budynek, który wyglądał, jakby zaraz miał
się zawalić i wsiadłam na miotłę, odbijając się nogami od ziemi i poddając się
wspaniałej czynności, jaką jest latanie.
Sam blog w sobie bardzo fajny. Podoba mi się kolor i szablon, ale wybacz opowiadania nie będę czytać, ponieważ nie przepadam za Harrym. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNotka świetna. Życzę Ci, żebyś taki talent miała do końca życia. A co do nowej notki na moim blogu, to pojawi się najpóźniej dzisiaj około dwudziestej trzeciej. Dziękuje za dedykacje. Jesteś wspaniała.
OdpowiedzUsuńCiekawe cóż takiego nas zaskoczy w następnym rozdziale ;P Notka ogólnie fajna, tylko dawaj mniej wykrzykników ;) Mam dzisiaj więcej czasu, więc kolejna notka powinna się u mnie pojawić nie później niż za jakieś 20 min. Dziękuję za dedykację ;*
OdpowiedzUsuńMasz rację, raczej nie odpowiadam na Spam, lecz jednak zajrzałam do Ciebie, bo jednak skomentowałaś u mnie i dowiedziałam się, że jesteś moją czytelniczką:) Bardzo cieszę się, że liczyć na moją opinię:) Mogę być szczera, prawda? Piszesz bardzo ciekawie. Pokazujesz nam swoją wizję, gdzie Harry ma jednak kochającą ciotkę Scarlet. Bardzo mnie zainteresowałaś tymi trzema rozdziałami, i wiedząc, że będzie także Remusie, to jeszcze bardziej jestem zainteresowana, bo to mój ulubiony bohater sagi:) Masz jednak małe kłopoty z interpunkcją, ale to i nie ważne, bo pomysł masz niezły na opowiadanie. Pozdrawiam:* #ARS# [zycie-astorii-malfoy]
OdpowiedzUsuńi druga wspaniała notka pisz tak dalej
OdpowiedzUsuń