wtorek, 26 czerwca 2012

002 ROZDZIAŁ: Wizyta u Weasleyów


      Wylądowaliśmy na małym podwórku, koło walącego się garażu. Popatrzyłam na Norę. Budynek, który wyglądał, jakby był kiedyś dużym kamiennym chlewem, do którego tu i tam dobudowano dodatkowe pomieszczenia, aż urósł na kilka pięter i wyglądał jakby za chwilę miał się zawalić. Przed nieszczęsnym upadkiem chroniły go chyba czary. Z czerwonego dachu wyrastały cztery lub pięć kominów . Na koślawej tabliczce, znajdującej się tuż przy wejściu, widniał napis: NORA. Wokół drzwi leżał stos gumowych butów i zardzewiały kocioł. Po podwórku wałęsało się kilkanaście brązowych kurczaków.

      Po chwili razem z Harrym udaliśmy się w kierunku drzwi, ale na przywitanie wybiegła nam rudowłosa kobieta odziana w kuchenny fartuch.

- Molly – krzyknęłam, po czym wpadłam kobiecie w ramiona ze śmiechem. Przyjaciółka położyła ręce na moich ramionach i uśmiechnęła się serdecznie, po czym wyściskała Harry’ego.

- Cóż za niespodzianka moi kochani – oznajmiła. – Jak miło was widzieć – przyjrzała się wesoło naszym twarzom. – A co was sprowadza?

- Molly – oburzyłam się. – A to już nie można odwiedzić przyjaciółki bez wyraźnego powodu? – spytałam.

- Oczywiście, że można… - zaczęła, ale jej przerwałam.

- No dobrze. Mam sprawę – oznajmiłam poważnie, a rudowłosa kobieta zachichotała cicho.

- No to chodźmy do domu. Opowiesz mi o tej sprawie – zaproponowała, po czym we trójkę, weszliśmy do kuchni. Usiadłam na drewnianym krześle, Harry zaraz koło mnie, a Molly zaczęła robić herbatę.

      - No to słucham, Scar – rzekła z serdecznym uśmiechem strzepując niewidzialny pyłek z fartucha.

- Molly, przepraszam, że zwracam się z tym do ciebie, ale moi rodzice wyjechali i nie mam z kim zostawić Harry’ego, a mam pilną sprawę do obgadania z Dumbledorem, więc czy mogłabyś… - zaczęłam, ale kto inny dokończył:

- Ach, naturalnie, kochana – odrzekła i machnęła ręką. – Zwłaszcza teraz, gdy ten potwór panoszy się po naszym świecie…

- Pani Weasley, Scar, ja nie jestem już dzieckiem – rzekł Harry zrezygnowany wpatrując się we mnie uważnie zielonymi tęczówkami.

- Jednak dorosły też nie jesteś – odpowiedziałam mu pouczająco.

- Ja już może pójdę do Rona i Hermiony – Harry wstał z krzesła, a Molly rzekła:

- Są w pokoju Ginny – Harry kiwnął głową i ruszył w kierunku schodów.

      Molly postawiła przede mną herbatę żurawinową i usiadła naprzeciwko sącząc już gorący napój. Wzięła do ręki łyżeczkę i pomieszała herbatę, obijając lekko naczynie.

- Powiesz mi, o czym chcesz porozmawiać z Dumbledorem? – spojrzała na mnie wyczekująco przyjaciółka.

- Mam dla niego propozycję – rzekłam tajemniczo.

- Do jasnej… ciasnej – Molly zarumieniona zakryła usta ręką. – Powiesz wreszcie o co konkretnie chodzi?

- Chodzi o reaktywacje Zakonu Feniksa – wyszeptałam, a pani Weasley popatrzyła na mnie zdziwiona. – Nie wiesz co to jest?

- Oj, naturalnie, że wiem. Gideon i Fabian należeli do tej organizacji. I ja, i Artur, również chcieliśmy do niej dołączyć, ale mieliśmy dzieci. Ja musiałam się nimi opiekować, a Artur zarabiać – wytłumaczyła.

- To skąd do zdziwienie?

- A stąd, że zastanawiam się, jak mogłam być taka głupia, żeby na to nie wpaść – zaśmiałyśmy się cicho, po czym upiłam łyk gorącej herbaty. Przyjemne ciepło rozchodziło się po moim gardle i żołądku.

      Po chwili usłyszałam tupot stóp. To Harry, Ron, Hermiona, Ginny i bliźniacy, schodzili po schodach. Zauważając mnie podbiegli do stołu i przywitali, przytulając się.

- No proszę, proszę – rzekł Fred.

- Kogo możemy gościć w naszych skromnych progach – powiedział George, a ja rozbawiona przewróciłam oczami.

- Chłopcy, mam do was dość nietypową sprawę – powiedziałam trochę zawstydzona,

- No to wal – powiedzieli razem.

- Chcę kupić kilka waszych produktów – przyznałam,.

- No, no, no. Coś nowego. Jeden z dorosłych, tych, którzy tak nas krytykują, chce kupić nasze produkty – rozbawiony Fred, kręcił głową, tak jakby z politowaniem. Ja mu zaraz dam!

- Przecież dobrze wiecie, że… - zaczęłam, ale jak widać, niedane było mi skończyć.

- Jesteś inna – rzekł kiwając głową George.

- Tak wiemy – powiedział drugi bliźniak szczerząc zęby w uśmiechu. – W końcu w Hogwarcie byłaś Huncwotką! Miałaś różki i jak widać, dalej masz…

- Diabełku – zakończył wypowiedź swojego brata pan bliźniak o imieniu na literę „G”.

- Mogę złożyć zamówienie? – spytałam niczym klient mugolskiego marketu, więc razem z bliźniakami zachichotałam cicho.

- Jasne. Czego pani sobie życzy? – spytał Fred rozbawiony, wyciągając z tylnej kieszeni spodni notatnik i pióro, a ja patrzyłam na to zdziwiona. Bliźniacy parsknęli wesołym śmiechem.

- Poproszę krwotoczki truskawkowe – zaczęłam – gigantojęzyczne toffi i bombonierki lasera – jeden z bliźniaków, zapisał to wszystko w notatniku.

- Jasne. Produkty za chwilę zostaną pani wręczone – rzekli równo,  udając uroczysty ton i po chwili, zniknęli na schodach.

      Harry, Ron, Hermiona i Ginny, siedzieli na kanapie i żywo o czymś dyskutowali. Molly popatrzyła na mnie uśmiechnięta.

- Czy oni to ćwiczą? – zapytała szczerząc zęby w uśmiechu.

- Nie. Sądzę, że raczej nie – odpowiedziała serdecznie. – Ale czy ty naprawdę będziesz używać te ich produkty? – spytała z niedowierzeniem

- Oczywiście! Ty nie doceniasz geniuszu swoich synów, Molly.

- Czy ty wiesz, Scarlett ile oni mieli sumów? – spytała ZNOWU z przekąsem. Po chwili bliźniacy pojawili się w kuchni.

- Prosimy uprzejme – Fred wręczył mi reklamówkę.

- Oczywiście za darmo – rzekł George, a ja popatrzyłam na nich, jakby z choinki się urwali.

- No co wy! – krzyknęłam i każdemu z nich wcisnęłam do ręki po cztery galeony i kilka sykli.

- Ale to i tak, o dużo więcej niż miałaś zapłacić – powiedział Fred.

- Premia – odpowiedziałam i zwróciłam się do Molly.

- No to ja lecę – Molly ucałowała mnie w dwa policzki. Później podszedł do mnie Harry, który powiedział:

- Uważaj na siebie.

- To chyba ja powinnam powiedzieć to tobie – rzekłam i uniosłam znacząco brew. – To przecież ciebie…

- Ale jesteś moją matką chrzestną, opiekunką i przyjaciółką. Wiedzą, że nie zniósłbym twojej straty. Obiecaj mi, że będziesz uważać – rzekł to z taką powagą, że byłam z niego bardzo dumna. Tak naprawdę, do zawsze byłam.

- Dobrze. Obiecuje – powiedziałam i przytuliłam każdego na pożegnanie. Zanim wyszłam powiedziałam jeszcze: - Harry, pamiętaj, że będzie jeszcze niespodzianka – mój chrześniak teatralnie popatrzył na zegarek, a ja zaśmiałam się cicho.

      Wyszłam z domu rzucając ostatnie spojrzenie na Norę, budynek, który wyglądał, jakby zaraz miał się zawalić i wsiadłam na miotłę, odbijając się nogami od ziemi i poddając się wspaniałej czynności, jaką jest latanie.






5 komentarzy:

  1. Sam blog w sobie bardzo fajny. Podoba mi się kolor i szablon, ale wybacz opowiadania nie będę czytać, ponieważ nie przepadam za Harrym. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka świetna. Życzę Ci, żebyś taki talent miała do końca życia. A co do nowej notki na moim blogu, to pojawi się najpóźniej dzisiaj około dwudziestej trzeciej. Dziękuje za dedykacje. Jesteś wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe cóż takiego nas zaskoczy w następnym rozdziale ;P Notka ogólnie fajna, tylko dawaj mniej wykrzykników ;) Mam dzisiaj więcej czasu, więc kolejna notka powinna się u mnie pojawić nie później niż za jakieś 20 min. Dziękuję za dedykację ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, raczej nie odpowiadam na Spam, lecz jednak zajrzałam do Ciebie, bo jednak skomentowałaś u mnie i dowiedziałam się, że jesteś moją czytelniczką:) Bardzo cieszę się, że liczyć na moją opinię:) Mogę być szczera, prawda? Piszesz bardzo ciekawie. Pokazujesz nam swoją wizję, gdzie Harry ma jednak kochającą ciotkę Scarlet. Bardzo mnie zainteresowałaś tymi trzema rozdziałami, i wiedząc, że będzie także Remusie, to jeszcze bardziej jestem zainteresowana, bo to mój ulubiony bohater sagi:) Masz jednak małe kłopoty z interpunkcją, ale to i nie ważne, bo pomysł masz niezły na opowiadanie. Pozdrawiam:* #ARS# [zycie-astorii-malfoy]

    OdpowiedzUsuń
  5. Łapa-Syriusz16 lipca 2012 15:28

    i druga wspaniała notka pisz tak dalej

    OdpowiedzUsuń