Nareszcie dotarłam do bramy Hogwartu.
Wypowiedziałam formułkę zaklęcia patronusa, a przede mną pojawił się duży
czarny pies z kokardką nad uchem i „skarpetkach” na łapach. Wyczarowana przeze
mnie srebrna poświata pognała w stronę zamku z wiadomością, którą miała
przekazać przypadkowemu pracownikowi szkoły.
Nagle z drzwi głównych stojących
naprzeciwko bramy wyszła pewna osoba. Była wysoka i szczupła, długa czarna
szata powiewała na wietrze a tego samego koloru tłuste włosy swobodnie zwisały
na ramionach. Severus Snape – nauczyciel eliksirów, najgorszy wróg Syriusza i
Jamesa. Ja tam nic do niego nie miałam,
nie można było powiedzieć , że pałałam do niego sympatią, był mi po
prostu obojętny…
Podszedł do bramy i stanął naprzeciwko
mnie mówiąc oschle :
- Witaj Jonson! –
powiedział to ze swoim wrednym, cynicznym uśmieszkiem.
- Witaj Snape –
odpowiedziałam równie oschle i zimno jak on, na co posłał mi pytające
spojrzenie, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Co cię sprowadza do
Hogwartu? Przecież tego twojego kochanego Pottera nie ma w szkole o czym bardzo
dobrze wiesz – oznajmił i uśmiechnął się sarkastycznie.
- Oczywiście, że wiem- zaczęłam
z miłym, szerokim aczkolwiek sztucznym uśmiechem – Przyszłam do profesora
Dumbledora w poważnej sprawie – nie zmieniłam tonu swojego głosu, który był
stanowczo przesłodzony.
- Profesor Dumbledor
jest zajęty – powiedział z cynicznym uśmiechem, lecz też z nutką zdziwienia w
głosie. Ha! Właśnie o to mi chodziło. Zdziwiłam swoim zachowaniem samego pana
Mam – Kamienną- Twarz.
- A co takiego robi? –
spytałam trzepocząc rzęsami i uśmiechając się do niego jak wariatka. A jego
normalnie zatkało. Usta miał wygięte w śmieszny dzióbek, nos zmarszczony, brwi
złączyły się jedną linie, a zmrużone oczy wyrażały zdumienie. Później jego
wyraz twarzy zmienił się: otwarł szeroko buzię i oczy. Myślałam, że tam padnę ,
ale powstrzymałam się przed upadkiem na ziemie oraz waleniem o nią pięściami i
tylko zaśmiałam się głośno, a on szybko powrócił do normalnego stanu. Zmieniłam
zdanie, wcześniej mówiłam, że jest mi obojętny, a teraz mówię, że bardzo go nie
lubię.
- No, e… on . Nie twoja
sprawa Jonson.
Nagle ja zaczęłam
zimnym i oschłym tonem co zbiło go z pantałyku. Ha! Co myślał , że się będę do niego
przymilać? Osiągnęłam swój cel, zdziwiłam Severusa Snape. To mi w zupełności
wystarczyło.
- Słuchaj to poważna
sprawa. Musze porozmawiać z Dumbledorem. Jeśli nie będzie chciał się ze mną
zobaczyć to po prostu sobie pójdę.
Popatrzył na mnie zdumiony otworzył mi bramę i
powiedział:
- No dobra właź, pójdę
z tobą do jego gabinetu.
-Dzięki –powiedziałam i
weszłam na teren magicznej szkoły.
- A tak przy okazji, to
ciekawego masz patronusa- powiedział z kpiącym uśmiechem.
- Mam takiego od
początku - odpowiedziałam swobodnie.
- Wiem, bo gdy
uczyliśmy się wyczarowywać patronusa na OPCM mieliście lekcje z nami. Ze
Ślizgonami.
- To skąd to zdziwienie?-
spytałam zdumiona.
- Bo patronus Blacka,
przypadkiem jest taki sam – odpowiedział Snape. On jako jeden z nielicznych
wiedział, że Syriusz jest niewinny.
- Wiem. No i co z tego?
– spytałam. O w ciapkę! Mam nadzieję, że tego nie rozszyfrował.
- A pamiętasz co mówił
wtedy nauczyciel? Że jeśli ktoś ma takiego samego patronusa, tylko dziewczyna
żeńską odmianę a chłopak męską, to znaczy że się nawzajem kochają, tak było w
przypadku twoim i Blacka oraz Lily… i Pottera- przy nazwisku Jamesa zacisnął
zęby, a mi się to nie spodobało, więc
spojrzałam na niego karcąco. On tylko prychnął - Ale w sumie mnie to nie dziwi, w końcu ty i
on byliście parą, ale to znaczy , że ty go dalej kocha…- nie dokończył ,
ponieważ mu przerwałam.
- A pamiętasz jak mówił,
że jeśli jakaś osoba, ma takiego samego patronusa jak ktoś inny , to znaczy, że
tego kogoś kocha , ale to nie jest
odwzajemniona miłość? Patronusem Lily była łania , co ciekawe twoim też.
Snape zacisnął zęby.
- Ja wiem, że..- nie
dokończyłam, ponieważ mi bezczelnie przerwano.
- Nic nie wiesz –
powiedział przez dalej zaciśnięte zęby.
- Wiem, że ją kochałeś, może dalej, mimo że jej nie
ma, żywisz do Lilki jakieś uczucia. James też wiedział , to dla tego tak bardzo
cię nie lubił- Snape posłał mi pytające spojrzenie – Każdy to wiedział Sev. To
było widać – gdy wypowiedziałam jego imię w zdrobnieniu kąciki jego ust zadrgały
ku górze.
- Lily cię kochała –
posłał mi pytające i zdumione spojrzenie – oczywiście najbardziej na świecie
kochała Harrego i Jamesa – znów zacisnął zęby – Ale kochała też swoich
przyjaciół: mnie, Remusa, Syriusza i ciebie. Może nie tak jak ty ją , może nie
tak jakbyś chciał, ale jednak kochała. Można kochać każdego. Nie tylko rodzinę
i swoją ,,drugą połówkę’’, ale kolegów, znajomych. Można ich kochać. Inną
miłością, ale jednak miłością.
Zobaczyłam jak Severus
uśmiecha się lekko.
- Dziękuje – powiedział
szeptem, ale tak bym mogła go doskonale usłyszeć.
- Za co? – spytałam
zdziwiona – Przecież powiedziałam prawdę.
- Właśnie. Dziękuję za
prawdę. – powiedział, a po chwili dodał – Ale nikomu nie mów, że ci
podziękowałem, bo pomyślą , że mnie kosmici porwali i coś zrobili z mózgiem –
zaśmialiśmy się cicho. A ja znów zmieniłam zdanie o Severusie. Jednak ma jakieś
dobre strony. Potrafi być sympatyczny.
- Już jesteśmy-
powiedział a za chwilę dodał: – Fasolki wszystkich smaków – gargulec nagle
odskoczył, a my wskoczyliśmy na niego i w między czasie dotarcia do gabinetu
dyrektora Snape powiedział :
- Ale zapomnijmy o tej
rozmowie dobra? - zapytał. Mi szczerze mówiąc było to na rękę ponieważ, mając
świadomość, że Snape wie o moich uczuciach do Syriusza czułabym się niezręcznie,
a jeśli nie było tej rozmowy to skąd ma to wiedzieć? Zapomni.
- Ale o jakiej rozmowie
? – spytałam, a na jego twarzy pojawiło się zadowolenie.
Znaleźliśmy się w gabinecie dyrektora.
- Dzień dobry Albusie –
powiedziałam. Profesor Dumbledore, kazał zwracać się do niego po imieniu, więc
i też tak robię.
- Witaj moja droga.
Spodziewałem się ciebie i chyba wiem o czym chcesz porozmawiać, ale pragnę usłyszeć
to wszystko od ciebie. Usiądź – powiedział i wskazał mi miękki fotel obity
skórą naprzeciwko siebie. Tak jak Albus mi polecił tak zrobiłam. Rozłożyłam się
wygodnie, a dyrektor wystawił mi misę pod nos ze swoimi ulubionymi smakołykami
i spytał:
- Dropsa? – uśmiechnął
się co ja odwzajemniłam i sięgnęłam ręką po cytrynowego cukierka, którego zaraz
skosztowałam.
- Profesorze Dumbledore–
Snape, który stał w kącie zwrócił się do dyrektora – mam zostać czy chcę pan
zostań sam na sam ze swoją ulubienicą? – spytał swoim naturalnym, szorstkim
głosem mając cyniczny uśmiech na twarzy.
- Zostań. Myślę, że tez
powinieneś o tym wiedzieć. I tak prędzej czy później byś się później
dowiedział. Usiądź- wskazał mu fotel koło mnie, a Mistrz Eliksirów chwile potem
zajął miejsce wskazane przez dyrektora Hogwartu.
- Więc słucham Scarlett.
Co masz mi do powiedzenia? – spytał profesor Dumbledor
- Albusie. Dobrze wierz
co ostatnio dzieje się w świecie magii i całej Anglii. Voldemort… - nie
dokończyłam, ponieważ przerwał mi czyiś syk.
- Nie wypowiadaj tego
imienia – powiedział Snape ze zgrozą w
oczach.
- Ja się nie boje i
tego imienia i jego właściciela. Strach przed imieniem zwiększa strach przed
tym kto je nosi. Mogę mówić dalej? – spytałam Dumbledora, a gdy kiwnął głową na
znak zgody zaczęłam znowu:
- No więc jak już
mówiłam za nim mi bezczelnie przerwano – powiedziałam patrząc na Snape z
zaciśniętymi w wąską linie ustami -
Voldemort powrócił. Dla mnie nie ma co do tego wątpliwości. Może się go
trochę boję, byłabym głupia, gdybym się nie bała, ale bardziej obawiam się o
innych. Czarodzieje tak jak i mugole nie zdają sobie sprawy z istniejącego
zagrożenia. Mogą już nie zobaczyć swoich rodzin, nie wrócić do domu. On zabije
nawet dzieci. Chciał zabić Harrego. Będzie chciał zrobić to nadal. Pragnie
zemsty. A ja się tak bardzo boję o mojego chrześniaka. Co więcej Harry myśli,
że to na nim spoczywa obowiązek pokonania Voldemorta, dlatego, że zrobił to
już, gdy był mały – przerwałam swój monolog i spojrzałam na Albusa.
- Tak, to do niego
podobne… Jest bardzo odważny i myśli, że los całego świata czarodziejów spoczywa
na jego barkach.
- A wiesz dlaczego
Harry się nie poddał? Dlaczego mimo wszystkich przykrości nie jest taki jak
Voldemort?
- Oczywiście! Harry u
Dursley’ów nie czuł się szczęśliwy. Ale potem zyskał tą najpiękniejszą magię i
ta najsilniejszą – miłość - powiedziałam na co Dumbledore uśmiechnął się
szeroko, a na twarz Snape’a wpłynął kpiący uśmieszek.
-Tak. Zyskał miłość
swoich przyjaciół, Weasleyów . Syriusza, twoja - odezwał się Dumbledore , ale
ktoś – chyba łatwo domyślić się kto - chamsko mu przerwał.
- Możecie przejść do
sedna sprawy? – spytał podenerwowany Snape.
- Scarlett – powiedział
Albus, dając mi do zrozumienia, że mam to powiedzieć.
- Reaktywacja Zakonu
Feniksa. To jest mój pomysł. Zebralibyśmy godnych zaufania ludzi i ich
znajomych. Ustanowilibyśmy strażnika tajemnicy, którym mógłbyś być ty… Zakon
znowu chroniłby ludzi, tak jak za czasów pierwszej wojny czarodziejów. Co o tym
sądzisz? – spytałam podekscytowana swoim pomysłem Albusa na jednych wdechu.
- Sądzę, że to
wspaniały pomysł. Jeśli ludzie nie umieją się należycie chronić i nie zdają
sobie sprawy z istniejącego zagrożenia, my musimy wziąć sprawy w swoje ręce. A
co do strażnika tajemnicy, to chętnie nim zostanę. Wiesz ja też myślałem nad
reaktywacją Zakonu. I chyba mam już dla nas siedzibę – powiedział siwobrody czarodziej z uśmiechem
wymalowanym na twarzy.
- Na poważnie ? –
spytałam zdziwiona i zarazem szczęśliwa.
- Tak, ale będzie tam
trzeba trochę posprzątać. Ostatnio rozmawiałem z Syriuszem – na dźwięk imienia
mojego ukochanego poruszyłam się niespokojnie, a Snape spojrzał na mnie
badawczo. - Rozmawiałem z nim o
reaktywacji zakonu. Powiedział mi, że z chęcią by się do niego z powrotem przyłączy, i polecił swój
dom na Grimmlaud Place jako kwaterę główną – powiedział dyrektor a mi oczy
wyszły na wierzch i zakrztusiłam się dropsem z wrażenia.
- Że co? On nienawidzi
tego domu – powiedziałam zdziwiona.
- Tak, ale powiedział ,
że tam wytrzyma. Dla niego jest ważne , że mógł się jakoś przysłużyć Zakonowi.
- To wspaniale ! –
powiedziała radośnie, po dopiero teraz do mnie dotarło, że Syriusz też będzie w
Zakonie. – Ale niestety nie będę mogła pomóc w sprzątaniu – powiedziałam na co
profesor wysłał mi pytające spojrzenie. – Mam zamiar zabrać Harrego na wakacje
na dwa tygodnie. Chcę, aby się trochę oderwał od tych problemów.
- To wspaniały pomysł
Scarlett. Harry’emu i tobie jest to potrzebne. A my jakoś sobie poradzimy.
- Dziękuję –
powiedziałam i uśmiechnęłam się .– Jakby coś będziemy w kontakcie.
- Jasne – powiedział
uśmiechnięty Dumbledore – Do zobaczenia.
- Do zobaczenia –
odpowiedziałam i ruszyłam do drzwi, ale Albus mnie zatrzymał.
- Ale nie mów nic
Harry’emu , dobrze?
- Nawet nie miałam
takiego zamiaru – odpowiedziałam uśmiechnięta i ruszyłam w drogę powrotną.
***
Zdziwiony i śmiejący się Severus Snape ahh chciałabym to zobaczyć ;D No i zastanawiam się gdzie Scar i Harry mogliby się wybrać ;) Czekam na nn ;* P.S. A wiesz, że Scar to po anglielsku blizna? Mogłabyś wykorzystać jakoś ten wątek ;)
OdpowiedzUsuńDroga Kosiu! Notka jest wspaniała i ty jesteś wspaniała, oraz wszystko co z tobą związane. Nie wierze, że o tym wcześniej nie wiedziałaś. Już czekam na następną notkę :)
OdpowiedzUsuńTak, jak wczoraj napisałam w zakładce "O blogu", przeczytałam wszystkie rozdziały. Pomysł na opowiadanie masz genialny i jestem naprawdę ciekawa, co będzie dalej. Twój styl (mam na myśli styl pisania, a nie gazetę :D) też nie jest zły. Robisz jednak trochę błędów np. czasem zjadasz litery na końcach wyrazów lub zamiast "ę" lub "ą" piszesz "e" lub "a". I radziłabym, żeby opisy akcji nie były w tych samych akapitach, co dialogi. Po za tym nie mam zastrzerzeń. Naprawdę Twój blog świetnie się zapowiada, zarówno tematycznie, jak i stylistycznie. Czekam na nowe notki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ty poprostu masz talent do pisania super notka ;)
OdpowiedzUsuń