środa, 17 października 2012

015 ROZDZIAŁ: Harry na Grimmlaud Place

      Mój ukochany całował mnie tak czule i namiętnie jak jeszcze nigdy. Z łatwością mu uległam. Ssał moje wargi, po czym położył swoje ręce na moich biodrach i przysunął bliżej do siebie, tak, że nie dzieliła nas już żadna odległość. Jego język wędrował po moim języku czasem zahaczając o policzki. Oddawałam pocałunek z dziką namiętnością. Widząc moją reakcję Syriusz jeszcze namiętniej wpił mi się w usta i zaczął wędrować wargami po mojej szyi. Trudno było mi się mu oprzeć. W tym pocałunku było tyle pasji, namiętności, czułości i jednocześnie miłości. Przygryzł leciutko moje wargi i przejechał po nich językiem. Jego ręce wędrowały po moim ciele, a moje pieścił mu kark. Niedługo potem nasze usta błądziły po omacku. Przez Syriusza została obdarowana tysiącem pocałunków. Marzyłam aby ta chwila trwała wiecznie. Po raz pierwszy od piętnastu lat znów mogę dotykać jego ust i czuć  ten słodki zapach mięty, cynamonu i męskich perfum. Właśnie te zapachy odczuwałam, gdy znajdowałam się w pobliżu Amortencji. Jedną rękę wplótł w moje włosy, a drugą położył na pośladkach.

   - Kocham cię - jęknął między przerwami.

    - Ja też cię kocham - na nic więcej nie było mnie stać. Próbowałam złapać oddech.

       Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Byłam jednocześnie szczęśliwa, że znowu mogę być tu z mężczyzną, z którym kocham, ale bałam się, że narobię sobie nadziei, a później nic z tego nie wyjdzie. Słyszałam ciche westchnienia. Niektóre należały do mnie, niektóre do niego. Czułam jakby ogień buzował w moich żyłach. Nic innego nie liczyło się prócz tej chwili. Syriusz przygryzł moje wargi, po czym znów jego język zataczał koła na moim.



      - Kochaneczki... - głowa Molly wystawała za drzwi. Zarumieniła się, a my odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. - O Merlinie! Przepraszam was kochani! Tylko, że... Członkowie Zakonu już są. Niedługo powinna pojawić się Straż Przednia.


- Dziękujemy, Molly - ta popatrzyła na mnie przestraszona, lecz posłałam jej uśmiech zapewniając ją tym samym, że wszystko w porządku. Odwzajemniła go, po czym jak najszybciej wyszła za drzwi.

- Chyba musimy już schodzić - zastukałam paznokciami w blat i ruszyłam w kierunku drzwi, lecz nie usłyszałam za sobą kroków Syriusza. Odwróciłam się i zobaczyła,że stoi zmartwiony. Uniosłam brew do góry.

- Wiesz... Muszę ci o czymś powiedzieć - spodziewałam się najgorszego. Czyżby poznał kogoś innego? Lub gorzej. Może Ministerstwo wie, gdzie się ukrywa... To, że mógłby zostać ponownie złapany, była dla mnie gorsze, ponieważ myślałam o jego szczęściu, a nie tylko o swoim.

- Co takiego? - spytałam napełniona strachem.

- Było więcej spotkań Zakonu, tylko Dumbledore, nie chciał abyś w nich uczestniczyła... - zacisnął wargi w poziomą kreskę, a ja westchnęłam.

-Wiem.

- Wiesz? Skąd? - zapytał zdziwiony.

- Domyśliłam się. Tylko nie mam pojęcia czemu to robił...

- Martwił się o ciebie. Myślał, że jeśli dowiesz się czegoś o tym co się dzieje w świecie czarodziejów i co ludzie mówią o Harrym to się zdenerwujesz i będziesz chciała działać na własną rękę.

- Nie ufa mi? - spytałam rozczarowana.

- Oczywiście, że ci ufa...

- To dlaczego nadal ma mnie za tę piętnastoletnią dziewczynę, która mieszała się we wszystko?

- Bo nadal nią jesteś - zaśmiał się. - Nadal wtrącisz się we wszystko by uratować ludzi, których kochasz.

        Uśmiechnęłam się ciepło po czym złożyłam pocałunek na jego policzku schodząc po schodach do kuchni na Grimmlaud Place.

~*~

        Na dole byli już wszyscy członkowie Zakonu prócz oczywiście Straży Przedniej, która za chwilę miała się pojawić. Nawet Snape siedział na swoim miejscu z takim wyrazem twarzy jak zawsze. Czyli takim, z którego nie można było nic odczytać. Wpatrywał się przed siebie tak jakby nie zdawał sobie sprawy, ze wokół niego są inni ludzie. Jego czarne, tłuste włosy jak zawsze opadały na ramiona, a obowiązkowo czarną szatę miał zapiętą po samą szyję. Odwrócił się w moją stronę. Skinęłam mu głową na powitanie, a on odwzajemnił gest z obojętnym wyrazem twarzy. Syriusz stał z boku i przyglądał się temu. Wziął mnie za rękę wpatrując się w moje oczy. Usiadł na swoim miejscu, a ja zaraz obok niego. Po mojej prawej stronie było miejsce Remusa.

- No i jak tam gołąbeczki w waszym niebie? – Alan zaczął zabawnie ruszać brwiami, a Hestia parsknęła śmiechem uderzając go łokciem w żebra.

- Niebo jest niebieskie, a na nim białe chmury. Tak jest u nas, Ziemian. A u was kosmito, jak? - spytałam a Alana zaczął się śmiać jak opętany nie wiadomo z czego. Hestia szeptała mu do ucha coś jak brzmiało: „uspokój się ty mała kreaturo!”. Jones od razu spoważniał siedząc na krześle wyprostowanym jak struna.

- Czarny Pan coraz bardziej rośnie w siłę – usłyszeliśmy głos Artura Weasleya z końca stołu. – Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, lub nie chce zdawać sprawy,że powrócił. To działa tylko na jego korzyść.

- Śmierciożercy bezkarnie łażą po ulicach w każdej chwili mogąc łupnąć w kogoś Avadą – odpowiedział Alan.

- Voldemort w ogóle nie chciał się ujawniać – dołączyłam do rozmowy. – Miałzobaczyć, go tylko Harry, a według planów tej kreatury jedyny świadek miał nieżyć, więc spokojnie mógł przejmować władze nad światem, nie bojąc się o to, że ktoś go przyłapie. Szkoda tylko, że nie pomyślał o Dumbledorze, który na pewno zainteresowałby się dlaczego Harry… - te zdanie nie chciało mi przejść przez gardło.

- Nie żyje – dokończył za mnie Bill Weasley. Jego rude włosy były związane w kitka, a pojedyncze kosmyki opadały na czoło.

        - Moglibyśmy chociaż wiedzieć co się dzieje u Śmierciożerców, nie tylko dowiadując się wszystkiego od Snape'a, a na razie Dumbledore nie rwie się by wysłać kogoś z nas na przeszpiegi– odezwał się Syriusz, któremu Severus posłał złowrogie spojrzenie.

- Musimy zaufać w tej sprawie Dumbledore’owi – oświadczył dobitnie Artur.

- Ale on staje się z każdą chwilą silniejszy. Musimy zacząć działać – Syriusz uderzył lekko pięścią w stół, a nagle zapatrzył się na wprost. Zwróciłam wzrok w tamtym kierunku i zobaczyłam Harry’ego, który patrzył się we mnie i Syriusza jak zamurowany, ale z uśmiechem. Miałam ochotę do niego pobiec, przytulić i oświadczyć, że już nigdy go nie opuszczę i nie zostawię u Dursley’ów. Lecz Syriusz znając mnie już tyle lat, wiedział co chcę zrobić i złapał mnie za rękę, patrząc na mnie porozumiewawczo.

- Ja pójdę do niego – oświadczyła uradowana z przybycia mojego chrześniaka Molly, po czym ruszyła żwawym krokiem w stronę wyjścia mijając się po drodze ze strażą przednią i Minervą McGonagall, którą na pewno zatrzymały obowiązki, jakie musiała wykonać to rozpoczęcia roku szkolnego.

        Uśmiechnęła się do mnie i Syriusza ciepło niczym matka do swoich dzieci, chcąca chronić je mimo wszystkich przeciwności i niebezpieczeństw, bo w końcu była naszą opiekunką podczas nauki w Hogwarcie, a potem ruszyła dalej po drodze kładąc mi rękę na ramieniu.

        Członkowie trwali w ciszy, dopóki Molly nie przyszła i nie powiadomiła nas, że Harry poszedł na górę do Rona i Hermiony. To teraz się zacznie. Wiedziałam, że Harry był wściekły, że ani ja, ani Syriusz, ani jego przyjaciele nie powiadamialiśmy go o tym co się dzieje. Przede mną to ukrywał i nie prawił mi wyrzutów otwarcie. Myślę, że Syriuszowi też wybaczy, ale jego rozmowa z Ronem i Hermioną będzie długa.

        Szalonooki podszedł do swojego miejsca utykając, a wszyscy popatrzyli w jego stronę. Westchnął.

- Niektórzy z was już wiedzą, że Voldemort działa w ukryciu. Nie doszło do żadnych morderstw ostatnimi czasy – jego duże, niebieskie oko obróciło się o trzysta sześćdziesiąt stopni obserwując każdego. - Ministerstwo uważa, że nie ma co się obawiać Czarnego Pana. Tak właściwie to Knot obawia się Dumbledore’a.

- Dumbledore’a? – powtórzyła zszokowana Nimfadora mrużąc jedno oko w geście zdziwienia.

- On się boi, że Albus chce wygryźć go posady ministra. Poza tym Ministerstwo boi się w jakikolwiek sposób działać, a Czarny Pan werbuje teraz wszystkich swoich zwolenników, którymi są nie tylko czarodzieje – rozejrzał się dokładnie po zszokowanych twarzach.

- Kogo masz na myśli Alastorze? – spytała Hestia, której czarne kosmyki włosów opadały na czoło. Trzymała rękę na ręce swojego męża ściskając ją co jakiś czas w geście miłości.

- Ano olbrzymy, gobliny i inne stworzenia. Będzie chciał mieć pod swoją kontrolą cały świat magiczny i wszystkie stworzenia. W końcu do tego dążył. Teraz jego nowym celem jest prócz tego Harry i zdobycie przepowiedni – zacisnął wysuszone wargi, a po chwili rozległ się wściekły głos Harry’ego.

       - WIĘC NIE UCZESTNICZYLIŚCIE W TYCH ZEBRANIACH, TAK?! WIELKA SPRAWA! ALE TU BYLIŚCIE, TAK? BYLIŚCIE TU RAZEM! A JA PRZEZ CAŁY MIESIĄC BYŁEM POZBAWIONY INFORMACJI! NAWET SCARLETT NIC MI NIE POWIEDZIAŁA!...

        Dalej ściszył głos, ale tylko o trochę, jednak słychać go było teraz mało co. Syriusz uśmiechnął się łobuzersko i oparł się o krzesło splatając ręce na klatce piersiowej.

- Młody ma głos, co? – zaśmiał się cicho.

- Wiedziałam, że będzie wściekły – potwierdziłam swoje przepuszczenia.

- Już przestańcie – skarcił nas Alastor. – Jesteśmy tu nie po to by słychać krzyków Harry’ego. - Musimy ustalić kto będzie pilnował przepowiedni, a ostatnim razem nie skończyło się to dobrze – jego wzrok powędrował w moim kierunku. – Po co ty w ogóle wchodziłaś do środka?

- No byłam ciekawa – usprawiedliwiłam się. – Poza tym uznałam, że lepiej chronić ją w środku. Bo co mi ze stania przy drzwiach jeśli ktoś, tak jak Marcus mógł się dostać do tej sali za przysługą skrzata – Alastor westchnął i pokręcił głową zrezygnowany mrucząc pod nosem coś w stylu: „znowu mnie zagięła”.

- No dobrze, ale przejdźmy do tego, kto teraz ma jej strzec – przeszedł do sedna sprawy Artur.

- Ja mogę – zgłosiła się na ochotnika Nimfadora błyskawicznie podnosząc rękę do góry i przy tym przewalając puchar z sokiem dyniowym. – Ojej, przepraszam… - zakryła twarz dłońmi zawstydzona, lecz Molly szybko skierowała na rozlane picie różdżkę i mruknęła pod nosem zaklęcie.

- No, dobrze… - rzekł Moody trochę niepewnie. Wiedziałam, że ufa Tonks, ale jednocześnie boi się jej niezdarności. – Więc obejmujesz wartę przy najbliższej okazji, czyli jutro. Najlepiej niedługo po przesłuchaniu Pottera w Ministerstwie.

- Nie ma sprawy – odparła posłusznie salutując prawą ręką niczym żołnierz do generała.

- Pozostaje jeszcze sprawa sprawdzania Śmierciożerców. Musimy wiedzieć jak działają – rozejrzał się po pokoju z dzikim zaangażowaniem. – Wiem, Severusie,że informujesz nas na bieżąco o tym co się dzieje w szeregach Czarnego Pana, ale nie jestem pewny czy to wystarczy – zwrócił się do Snape, który popatrzył na niego znudzony. - Voldemort nie ma do ciebie takiego dużego zaufania jak kiedyś, gdyż go nie poszukiwałeś. Niektórzy Śmierciożeżercy także i jest możliwość, że mają spotkania do których nie dopuszczają ciebie.

- Wzrusza mnie Alastorze twoja troska o moje relacje z Czarnym Panem – odparł z kpiącym uśmiechem wysoki, czarnowłosy mężczyzna, a Syriusz prychnął, gdy ten skończył swoją wypowiedź. Snape zmierzył go wzrokiem, po czym z powrotem przybrał swoją maskę obojętności.

- Musimy podzielić zadania – odparł Szalonooki zupełnie nie przejmując się tym co powiedział Snape. – Razem z Dumbledore’em wszystko ustaliliśmy. Śledzeniem Śmierciożerców będą zajmowali się… - wyciągnął zwitek pergaminu, rozłożył go na stole i zaczął wymieniać. – Hestia, Scarlett, Nimfadora, Remus, Kingsley i Emelina. Alan – zwrócił się do niego. – Ty będziesz nam potrzebny zawsze. Jeśli coś się komuś stanie podczas misji musisz być zwarty i gotowy, żeby mu pomóc, poza tym musisz obserwować Alexis Shelter. Jest uzdrowicielką w Mungu, a Severus mówił na zebraniu – na którym mnie zapewne nie było – że Czarny Pan wspominał, że ona może się przydać – Alan kiwnął głową w geście zrozumienia. –Remusie – zwrócił się do mojego przyjaciela, który od razu wyprostował się nasłuchując. – Dumbledore kazał mi przekazać, że ma do ciebie ogromną prośbę.Powiedział, że zrozumie jeśli się nie zgodzisz, lecz to może być bardzo ważne dla Zakonu, więc lepiej się dobrze zastanów zanim się zgodzisz i zanim odmówisz, Lupin – zerknął na niego, a nikt nie wiedział o co chodzi. – Dumbledore chce, ażebyś żył w podziemiach razem z wilkołakami i dowiedział się co planują –Remus zbladł raptownie. Zacisnęłam rękę na jego przedramieniu przerażona.

- Nie! Nie ma mowy, Alastorze! To bardzo niebezpieczne, a na dodatek bolesne dla Remusa – zaprotestowałam zła.

-Nie rozumiesz, że nie ja to wymyśliłem? Poza tym to dobry plan, a ty nie jesteś żoną Lupina by zakazać mu schodzić do podziemi – jęknęłam oburzona na słowa Szalonookiego.

- Jestem jego przyjaciółką!

- Nie, Scarlett – mój przyjaciel położył mi rękę na ramieniu. – Jestem członkiem Zakonu by walczyć przeciwko Voldemortowi i chronić niewinnych i to właśnie zamierzam zrobić – prychnęłam, obiecując sobie, że jeszcze z nim o tym porozmawiam. Nie mogłam pozwolić by cierpiał!

- Bill – Alastor ponowni zwrócił się do członka tego tajnego stowarzyszenia. – Ty masz werbować gobliny na naszą stronę i dowiadywać się co mają w zanadrzu przeciwko Voldemortowi, lub nam. Artur, Strugis wy będziecie dowiadywać się co się dzieje w Ministerstwie. Jakie mają zamiary i czy chcą zmienić swoje stanowisko – zwrócił się do Artura i mężczyzny o słomianych włosach i kwadratowej szczęce. – Reszta zadań będzie rozdzielona później. Jak na razie nie ma ważniejszych misji. No i oczywiście Severus, ty wiesz co masz robić – Snape kiwnął głową. – A teraz powiedz nam, kto powrócił i dołączył do szeregów Voldemorta.

- Jestem pewny co do kilku osób. Na cmentarzu pojawiło się całkiem sporo ludzi, lecz na pewno wśród nich byli, tak jak za czasów pierwszej wojny, Lucjusz, Crabbe i Goyle, Avery, Nott. Czarny Pan jest rozgoryczony, ze wśród nas nie ma braci Lestrange i Bellatrix oraz Rookwooda i myślę, że uczyni wszystko aby powrócili.

- Myślisz, że planuje uwolnić ich z Azkabanu? – zapytałam chcąc potwierdzić swoje przypuszczenia.

- Tak, istnieje taka możliwość – oznajmił Snape obojętnie.

- Będziemy musieli być bardzo ostrożni – oznajmił Szalonooki. – Tonks, Scarlett – zwrócił się do nas – czy zechciałybyście odwiedzić Azkaban? – popatrzyłyśmy na siebie z uśmiechem i pokiwałyśmy ochoczo głowami. Bardzo chciałam przysłużyć się Zakonowi tak bardzo jak to tylko było możliwe i zrozumiałam, że Remus także. Zrobiło mi się trochę głupio, że go przed tym chciałam powstrzymać, ale dalej stawiałam uparcie na tym, by został, bo ta misja była dla niego nie tylko niebezpieczna, ale i pełna cierpienia.

        - Kiedy rozpoczynamy misję? – zapytał Artur Alastora, który splótł swoje dłonie i położył je na stole przypatrując się tym swoim przenikliwym wzrokiem każdemu po kolei.

-Tak szybko jak to możliwe, czyli, gdy dzieciaki zaczną szkołę. Nie ma innego wyjścia. Musimy trzymać ich od tego z dala – powiadomił. – Bill – zwrócił się do rudowłosego, który zapisywał coś na pergaminach. – Masz zapisane, kto do jakich zadań? – mężczyzna kiwnął głową nie przestając skrobać piórem. – Po zebraniu zanieś je do składziku i zamknij go bardzo dokładnie. W końcu tam jest także Księga Członków, a nie chcemy by dostała się w niepowołane ręce.

- A dom jakiego Śmierciożercy mamy najpierw przeszukać? – spytała pełna zapału Tonks.

- To oczywiste, że Malfoya. Przecież wtedy, gdy otworzona Komnatę Tajemnic do on wrzucił dziennik do kociołka Ginny – Molly na chwilę zbladła przypominając sobie te straszne chwile jakie przeżyła jej jedyna córka. Dowiedzieliśmy się o dzienniku, od Harry'ego. – Myślę, że może przechowywać coś dla niego i możecie wynieść coś ważnego z tego domu –popatrzył uważnie na mnie, Remusa, Tonks i Kingsleya.

- A ja? Co mam niby robić? – spytał naburmuszony Syriusz.

- Najbardziej nam pomożesz Black, gdy nie będziesz ryzykował że cię złapią –Alastor zakończył marzenia mojego ukochanego o jakiejkolwiek misji, a Łapa popatrzył na mnie trochę obrażony.

- I co? Nic nie powiesz? Co mam siedzieć cały czas w domu, gdy ty będziesz ryzykowała życiem i nie będę mógł cię nawet ochronić? – popatrzył mi w oczy tak jakby zapomniał, że wokół nas są inni ludzie.

- Ja dam sobie radę. A ty musisz się ukrywać. Jeśli cię znowu złapią już nie dasz rady uciec, a ja i Harry zostaniemy bez ciebie – nie widziałam nic prócz tych szarych, pięknych tęczówek, w które kiedyś tak długo się wpatrywałam.

- Obiecuję, że nigdy was nie opuszczę – położył rękę na sercu, a nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Tonks chwilę później wyrwało się rozmarzone:

- Och…

- Cóż za wzruszająca deklaracja, Black. Może Jonson będzie narzeczoną więźnia, a Potter wyrośnie na złoczyńcę tak jak jego ojciec chrzestny – uśmiechnął się sarkastycznie hogwarcki Mistrz Eliksirów.

- Nie wtrącaj się, Smarkerusie – Syriusz zrobił zniesmaczoną minę i machnął ręką.

- Dobrze – westchnął Alastor. – Koniec zebrania – po chwili słychać było szuranie krzeseł, bo niektórzy członkowie wychodzili już z domu na Grimmlaud Place. Jedną z takich osób był Severus Snape, który wychodząc nachylił się ku mnie i wyszeptał do ucha:

- Do widzenia i powrotu do zdrowia – w jego głosie słychać było nutkę jego charakterystycznej wredności, ale też szczerości. Wyszedł łopocząc swoją szatą.

- Już pójdę do dzieci. Muszą się najeść – rzekła Molly, który szybko wstała z krzesła i żwawym krokiem . Po chwili zza drzwi słychać było głos pani Weasley:

        - Jemy tu na dole, w kuchni- szepnęła czekając na nich u schodów. – Harry, kochaneczku jak przejdziesz na palcach przez przedpokój, to kuchnia jest za tamtymi drzwiami…

ŁUBUDU.

-Tonks – zawołała pani Weasley ze złością, odwracając głowę. Tak szczerze mówiąc nie zauważyłam nawet kiedy Dora wyszła.

-Przepraszam – jęknęła Tonks, rozciągnięta na podłodze, a ja zaczęłam się śmiać.– To przez ten kretyński stojak na parasole, potykam się o niego już drugi raz…

        Reszta jej słów utonęła w straszliwym, rozdzierającym uszy krzyku. Zjedzone przez mole wrzosowe zasłony rozsunęły sięszybko i pojawił się portret Walburgii Black. Krzyczała tak głośno i przeraźliwie jakby ją torturowano. Ślina pryskała jej z ust i przekręcała swoimi wybałuszonymi oczami, napiła pożółkłą twarz z wysiłku, a ona nie przestawała wrzeszczeć, aż inne portrety się zbudziły i dołączyły do pani Black.


        Remus i Molly rzucili się, aby zaciągnąć zasłony z powrotem. Podbiegłam i próbowałam im pomóc, ale nie dawały się zaciągnąć, a staruszka rozwrzeszczała się na całego, wymachując rękami, jakby chciała wydrapać wszystkim oczy swoimi długimi, ostrymi pazurami.

-Szumowiny! Męty! Nędzne, plugawe kreatury! Wynocha stąd, bękarty, mutanty, potwory! Jak śmiecie plugawić dom moich ojców…

        Tonks nie przestawała przepraszać, wlokąc za sobą wieli stojak na parasole, w kształcie nogi trolla, na swoje miejsce. Pani Weasley zrezygnowała z prób zaciągnięcia zasłon, lecz ja z Remusem dalej ciągnęliśmy je mocno. Molly biegała po przedpokoju z różdżką uciszając inne portrety. A potem z drzwi wypadł mężczyzna z  rozwianymi, czarnymi włosami.

-Zamknij się, stara wiedźmo! Zamknij się, ale już – ryknął Syriusz, chwytając za zasłony.

        Staruszka pobladła widząc swojego syna.

-Tyyyy! – zawyła, wytrzeszczając dziko oczy. – Ty zdrajco, ty szkarado, hańbo mego łona!

-Powiedziałem… ZAMKNIJ SIĘ! – krzyknął zdenerwowany,

Jeszcze raz szarpnął z całej siły za zasłonę. Remus pociągnął drugą i w końcu chłopakom udało się je zaciągnąć.Wrzaski umilkły, a w ciemnych przedpokoju zapadła cisza.

Syriusz odgarnął z czoła długie włosy, odwrócił się i spojrzał przeszczęśliwy na swojego chrześniaka dysząc lekko.

-Harry Potter – szepnął cicho rozkładają ramiona, w które po chwili wpadł Harry.

-Syriusz! – wykrzyknął, a ja przyglądałam się temu z uśmiechem. Mój ukochany odsunął naszego chrześniaka na długość swoich rąk patrząc na niego.

-Widzę, że już poznałeś moją matkę.

-Twoją…

-Tak, moją milutką starą mamuśkę – rzekł Syriusz. – Przez cały miesiąc próbowaliśmy ją ściągnąć ze ściany, ale chyba musiała użyć Zaklęcia Trwałego Przylepca. No, schodźcie szybko, zanim znowu się obudzą – Syriusz to powiedział, a ja obserwowałam jego i Harry’ego zza ściany, gdzie oddaliłam siępo tym jak wpadł Syriusz i pozostawałam niezauważona.

-Ale co robi tutaj portret twojej matki? – spytał zdumiony Harry.

-Nikt ci nie powiedział? – zaczął Syriusz kładąc rękę na ramieniu nastolatka i prowadząc go do kuchni. – To dom moich rodziców. Ale jestem ostatni z rodu Blacków, więc teraz należy do mnie. Zaoferowałam go Dumbledore’owi jako Kwaterę Głowną, by móc się jakoś przysłużyć.

Harry wreszcie wszedł do przedpokoju i mnie zauważył.

-Scarlett – wykrzyknął po czym przytulił mnie mocno. – Merlinie nic ci nie jest? Mówili, ze coś zdarzyło się w Ministerstwie nic więcej nie chcieli…

-Już wszystko w porządku – poczochrałam mu włosy. - Przepraszam, że nic ci nie mówiłam...

-No wiesz, nie obraziłbym się, gdybyś powiadomiła mnie o jakiś ważnych informacjach - rzekł trochę obrażony.

-Obiecuję, że już nigdy nic takiego się nie stanie. Sama czegoś takiego doświadczyłam. Ukrywali przede mną pewne fakty - przyznałam.

-I co miłe uczucie nic nie wiedzieć? - spytał już teraz nie rozeźlony.

-Okropne - zaśmiał się po czym walnęłam go lekko zaciśniętą pięścią w ramię i dopiero później zauważyłam, że Syriusz przypatruje się nam z uśmiechem.

        Wtedy pomyślałam sobie, że gdyby Syriusza uniewinnili, stworzylibyśmy rodzinę. Harry miałby w końcu przy sobie swoich rodziców chrzestnych i wspaniały dom, w którym zamieszkalibyśmy we trójkę. Może ponosiła mnie wodza wyobraźni i fantazji, ale właśnie to było moim największym marzeniem, zaraz obok unicestwienia Voldemorta.

        Jakby na potwierdzenie mich słów, Syriusz przytulił do siebie mnie i Harry'ego nic nie mówiąc. Może to aroganckie z mojej strony, ale wiem, że byliśmy teraz dla Syriusza najważniejszymi osobami w jego życiu i okazał to nam przez czułość, jaką nam okazał. Zamknęłam oczy i znalazłam się w świecie, w którym jesteśmy wszyscy razem. My, Harry, nasi przyjaciele, rodzina... I choć na chwilę oderwałam się od świata pełnego mroku, ale i niewygasającej miłości.
_________________________________


                Hej! Witajcie :) Powróciłam i cieszę się s tego niezmiernie. Musiałam trochę pomyśleć, ale zbyt bardzo zżyłam się z tą historią by ją teraz opuścić :)

                Ten rozdział może nie wniósł nic nowego, tak jak poprzedni zresztą, ale nie chcę śpieszyć się z akcją. Obiecuję, że następnym rozdziale będzie o wiele ciekawiej, ale na powitanie zaczęłam spokojniej:)  Ta notka dedykowana jest Pauli (Elaine), która była ze mną od początku mojej przygody z blogowaniem i napisała do mnie słowo, które mnie wzruszyło, choć może ona nie ma o tym pojęcia :***

                I zapewniam was, że gdy znajdowałam odrobinkę czasu, wpadałam na wasze blogi, choć ich nie komentowałam. Będę chciała nadrobić zaległości, więc chyba możecie się spodziewać komentarza od pewnej dziewczyny, o pseudonimie Kosia. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zaglądnie :) Ślę uściski, kochani :** A i jak podobał wam się pocałunek? :D Muahaha. trochę dziwnie było mi pisać o pocąłunku ludzi, któryz są prawie wieku moich rodziców, ale ostatecznie chyba aż tak okropnie nie wyszło, co? A i niektórzy mówili, że jak rodzice mogli zostawić Scar? Hahaha. Jeszcze sie zdziwicie :)
P.S. Przepraszam za forrmat, ale laptop mi się zepsuł a tam mam Worda 2003, na którym okropnie mi się pracuje i nie przerzuca do nastęonego wiersza :/


13 komentarzy:

  1. Przeczytałam ^^. Bardzo się cieszę, że wróciłaś, strasznie dawno już cię tu nie było. Fajnie, że wena w końcu do ciebie wróciła, bo ja na brak swojej chyba nie muszę jakoś szczególnie narzekać (choć nie wiem, czy zauważyłaś, ale zawiesiłam Marmurowe serce).
    Rozdzial był dość znacznej długości, choć może to wina tych pokaźnych odstępów.
    Nie mniej jednak podobało mi się, choć troszkę się przyczepię do pomysłu przepisywania fragmentów z książki.
    Ogólnie, to bardzo dobrze idzie ci opisywanie realiów życia w Zakonie Feniksa, spotkań itd, a także Scarlet, jej relacji z Syriuszem... Co prawda mogłoby tu być jeszcze więcej opisów, bo dialogów było sporo, no ale wyszły ci dobrze, no.
    Zapraszam oczywiście do siebie na niebieskie-marzenia i życzę duuużo weny ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę :) Chyba było mi to potrzebne, Odpoczynej, a później powrót. Tak zauważyłam :( A szkoa, bo bardzo lubiłam te opowiadanie. Tak odstępy były dośc pokaźne, ale to wina głupiej, starej wersji worda :/ Poprawie to jeszcze :) A co do książki, to bardzie nie lubie gdy musze śledzić tekst by pisać opowiadanie, ale cóż do w końcy ff. Dialogi oczywiście musiałam przepisać, a niektóre opisy były podobne, choć trochę je zmieniłam. Dziękuję ci za komentarz :*

      Usuń
  2. No, nie wiem co napisać dziewczyno. Strasznie Ci dziękuję za dedykację i zapewniam, że tak jak byłam od początku, tak i zostanę aż do końca ;*
    Pocałunek mnie rozbroił ^^ Choć wcale nie miałam wrażenia, jakby robili to ludzie w wieku naszych rodziców. Spotkanie jak zwykle bardzo ciekawe, lubię sposób, w jaki o nim piszesz. A i przydzielone zadania przypadły mi do gustu, nawiasem mówiąc u mnie też niedługo odbędzie się zebranie na tenże właśnie temat ;P No cieszę się, że nie zabrakło kochanej, niezdarnej Tonks i uroczej Walburgi. Już nie mogę się doczekać co będzie w następnym rozdziale, bo miałam dużo czasu, żeby za tym opowiadaniem porządnie zatęsknić.
    Życzę dużo weny :)
    Całuję
    Elaine ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ci :* To bardzo dużo dla mnie znaczy :)Cieszę się, że się podonbała, lecz ja nie byłam do niego przekonana, ponieważ tu bardzo musiałam się wzorować na książce i dialogach, ale spoko :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Bardzo piękny come back:)
    Początek - świetny. Bardzo dobrze przedstawiłaś scenę pocałunku. Myślę, że wiek tu nie ma nic do znaczenia. Każdy czuję w sobie to głębokie uczucie, bez względu na wiek;)
    Zebranie bardzo fajne opisane. Każdy będzie wiedział, co ma robić. Nie dziwię się Syriuszowi, że tak się oburzył na wieść o tym, że nie ma zadania, jedynie musi się ukrywać. A co do Remusa, to także jestem przerażona, to naprawdę niebezpieczna misja, lecz wiem, że Remus będzie chciał pomóc Zakonowi, nawet za cenę swojego życia.
    Końcówka bardzo mi się podobała. Płynęło wiele uczuć w myślach Scarlett;)
    Zauważyłam dużo literówek i sklejonych wyrazów. Może warto przejrzeć ten rozdział raz jeszcze? ;) [nie gniewaj się proszę za tą uwagę:*]
    Czekam na next:*
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję ci bardzo :* Ach miał być inny opis i napisałam go już z jakieś dwa miesiące temu, ale mój laptop umarł :( Wszystkie pomysły i notki przepadły, ale oddam go do naprawy i będzie spoko :) Tak zdaję sobię sprawę z literówek itd., ale nie jestem przyzwyczajona pracować na starszym wordzie :/ No i pisać na "nielaptopowej" klawiarurze ;D Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Cieszę się, że wróciłaś i pojawił się kolejny rozdział :)
    Scena pocałunku ślicznie opisana i końcówka też, gdy są razem w trójkę. Zastanawiam się, jak dalej to potoczysz i ile jeszcze przeciwności losu przyjdzie im pokonać.
    Nie dziwię się, że Syriusz też chciałby brać udział w jakiejś misji. W końcu to typ w gorącej wodzie kąpany i długo na czterech literach nie wysiedzi.
    Tylko pod względem stylistycznym i gramatycznym trochę ten rozdział kulał. Pojawiło się trochę posklejanych wyrazów, zjedzonych wyrazów, czasem nawet więcej niż jednego.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powrót w świetnym stylu;)
    Bardzo się cieszę, że wróciłaś do świata blogów.
    Co do rozdziału to mnie osobiście bardzo się podobał opis pocałunku Scarlett i Syriusza. Im też należy się przecież chwila szczęścia i beztroski, prawda?
    Poza tym realnie opisałaś spotkanie Zakonu Feniksa Te emocje, och, w niektórych momentach aż było można je naprawdę mocno odczuć, co jest wręcz fenomenalne.
    Poza tym rozczulające są końcowe rozważania Scarlett. Strasznie jestem ciekawa czy Syriusz, Harry i ona dostaną swoją szansę na stanie się rodzinką. Trzymam za nich kciuki.

    Pozdrawiam,
    [muniette.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. No nareszcie! Dziewczyno, ja już straciłam nadzieję! A tu dziś taka miła niespodzianka :) Pocałunek był wspaniały... Kurczę, zazdroszczę Scarlett. Też chcę takiego Syriusza. I biedny Harry... I tu, i w książce straszie mnie zirytowało to, że tak po prostu go olali. Nawet nie tłumacząc, że nie mogą mu nic napisać! Więc dobrze, że na nich nawrzeszczał. A rzadko staję po stronie Harry'ego :)
    I na koniec to o rodzinie Harry'ego. Taka piękna wizja. Uważam, że Rowling powinna była zrobić coś takiego. Dać Potterowi choć jednego rodzica, który przeżył wojnę... Zabiła Syriusza, Remusa... Mam nadzieję, że Ty tego nie zrobisz.
    Ok. Dłużej nie piszę, bo dochodzi 1:00 w nocy i padam na twarz :) Dobranoc! I oby następny rozdział pojawił się, jak najszybciej! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kosia!
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. Już się bałam, że na twoim blogu już nigdy nie pojawi się żadna notka. Bardzo się cieszę, że jednak się myliłam.
    Jeśli mi pozwolisz to jeszcze wypowiem się na jedną rzecz, zanim wyrażę swoją opinię na temat rozdziału. A w gwoli ścisłości na temat twojego ogłoszenia zanim dodałaś rozdział. Czytałam go i czytałam i nie mogłam uwierzyć, że nam to robisz. Natrafiłam na kilka opowiadań o matce chrzestnej Harry'ego, ale nawet nie zajrzałam do jakiegokolwiek rozdziału, a wręcz aż mi się w środku niedobrze zrobiło, bo to nie jest w porządku. Wiem, że ty byłaś pierwsza i to jedno dla mnie ważne. I nie warto się tym przejmować, bo to nie jest twój problem, a ich, bo nie umieją wymyślić coś sensownego, więc wzorują się na kimś większego kalibru. Ale wiedz, że bardzo się za Tobą stęskniłam i cieszę się ogromnie, że wróciłaś. A w tajemnicy powiem ci, że jak jeszcze raz znajdę jakieś opowiadanie o matce chrzestnej Harry'ego to autora zganię za brak pomysłu.

    No, ale koniec mojego ględzenia, wiec zaczynam mówić o rozdziale:P Znalazłam kilka błędów, źle postawionych przecinków i zlepionych słów, ale to wcale nie utrudniało mi czytania.
    Piękny powrót, muszę wyznać:* Pocałunek był nieziemsko opisany, naprawdę cud-miód. Fajnie tak znowu poczytać sobie o Scar i Syriuszu, [i to nie takim z innego opowiadania:D]. Zebranie Zakonu było świetne i potwierdzam Harry ma głos:D
    Omni... Czy ja tam wypatrzyłam Severusa? To znaczy się... Ten tego ... Alastora! XDD [No to wpadłam:D]
    Ogółem rozdział bardzo udany:* Mam nadzieję, że na kolejny nie bee musiała czekać wieki:*

    Całuję:*
    Eileen:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie masz bladego pojęcia jak mi brakowało twojego bloga. Praktycznie codziennie wchodziłam na tę stronkę, żeby sprawdzić, czy dodałaś nowy rozdział. Stęskniłam się za tą historią. Naprawdę.

    Ja wiedziałam, że wrócisz. Nie wiem jak, ale wiedziałam, że nie zostawisz tak tej historii i ją dokończysz. Ech, przejdę teraz do skomentowania rozdziału:D

    Rozdział bardzo mi się podobał, chociaż zaburzona estetyka i kilkanaście posklejanych wyrazów, bardzo kontrastowały z estetyką poprzednich notek. Zabrakło kilku przecinków przed imiesłowami typu: "widząc". Trochę zabrakło mi szczegółowych opisów, ale to chyba normalne po tak długiej przerwie w pisaniu. Ciężko jest coś uklechcić. Zdanie: "Może to aroganckie z mojej strony, ale wiem, że byliśmy teraz dla Syriusza najważniejszymi osobami w jego życiu i okazał to nam przez czułość, jaką nam okazał." nie pasuje mi pod sam koniec. Przeredaguj je, ponieważ końcówka się nie trzyma kupy.


    Brakuje mi w rozdziałach jakieś rozmowy pomiędzy Harrym&Syriuszem&Scarlett na temat tego, co się ostatnio wydarzyło. Nie wiem, dlaczego, ale mam wrażenie, że byłaby ona jednym z brakujących puzzli do całej układanki, którą jest twoje opowiadanie.

    Ech, no i ten nasz Remusek z ważną misją do wykonania. Harry ma głosik, ale to pewnie po mamusi . Syriusz emanujący miłością wobec Scarlett i chrześniaka, to słodycz dla wzroku. Szkoda, że takie idealne wręcz rodziny, można znaleźć na blogach. W codziennym życiu z rodziną najlepiej się wychodzi tylko na zdjęciach. Lubię Scarlett i Syriusza, jako parę. Naprawdę do siebie pasują. Szkoda by było, gdyby los ich rozdzielił na zawsze i odebrał życie któremuś z nich. Za dużo tragedii jest na blogach w ostatnim czasie, żeby powielać ten schemat.


    Życzę weny i pozdrawiam:***


    Zapraszam na: nie-mow-zegnaj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. To przykre, że dwójka przeznaczonych sobie ludzi, którzy powinni być ze sobą choćby nie wiem co zostali w tak brutalny sposób rozdzieleni przez los. Naprawdę, serce mi pęka jak sobie pomyślę, co by było gdyby Syriusza nie zamknęli w azkabanie, gdyby znalazła się osoba, gotowa zaprowadzić prawdziwego zdrajcę pod sam gmach Wizengmotu.
    Współczuję Scar, ale w głębi duszy naprawdę bardzo jej zazdroszczę tzn. sposobu w jaki Syriusz ją traktuje i jak się o nią troszczy, w końcu z ich starego grona pozostała mu tylko ona i Remus. Właśnie, Remus, szkoda mi gościa. Jednak motyw takowej misji dostrzegłam również u Pauli. Czekam na więcej akcji oraz relacji Scarlett & Syriusz & Harry.

    PS: jeśli masz ochotę znów poczytać coś mojego, to serdecznie zapraszam na ksiezyc-nad-hogwartem.blogspot.com gdzie ukazał się prolog.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację to przykre. A Syriusz i Scar naprawdę bardzo się kochają. Trzeba wierzyć, ze zaznają szczęście :) A taką misję dostrzegłaś u Pauli, ponieważ Jo Rowling o takowej napisała :) To kanoniczne :P

      Usuń