Spotkanie Zakonu już się skończyło. Niektórzy członkowie zostali, by
zjeść kolację przyszykowaną przez Molly. Siedzieliśmy przy długim, dębowym
stole, który nakryty był kremowym obrusem.
Na środku stały paląc się świece, a ja wpatrywałam się w topniejący
wosk, obserwując jak spływa po świeczniku. Podstawiłam palec pod gorącą
substancję, która po chwili zaschła. Dotknęłam ją paznokciem, a później
oderwałam. Według mnie wiele rzeczy miało symboliczne znaczenie. Czy ta także?
Może oznaczała pożegnanie się od bezpiecznej przeszłości, w świecie bez
Voldemorta.
Byłam kompletnie zamyślona i
przyznając szczerze, nie zwracałam uwagi na konwersacje Syriusza i Dunga.
Zauważyłam tylko, że ich usta poruszają się co jakiś czas. Po chwili biedronka
wylądowała na ręku Alastora. Przypatrywałam się jej licząc kropki na grzbiecie.
Było ich dziesięć, a to znaczyło, że tyle lat znajdowała się na tym
niesprawiedliwym świecie. Mama zawsze opowiadała mi, że właśnie te małe plamki
świadczą o wieku ów stworzonka. Gdy tylko je spotykałam, nie mogłam powstrzymać
się od policzenia kropek. Nagle Szalonooki zamachnął się, a po owadzie
pozostała tylko mokra, ledwie wyczuwana i niewidzialna plamka na jego dłoni.
Czy to biedne stworzenie musiało wieść tak okropne życie, a później zostać brutalnie
zabite? Cały czas była mała, uciekała przed ludźmi chcących ją zabić, czasem
nawet prawie ktoś ją rozdeptał i skończyła by pod podeszwą, a innym razem
dzieci przerzucały ją sobie z rąk do rąk. Czy to sprawiedliwe? Choć śmierć
owada nie jest taka straszna co ludzie nie zaznający w życiu szczęście i
miłości, a potem ze szczególnym okrucieństwem zamordowani przez Śmierciożerców.
Może i wygaduje głupoty, kto wie, sama nie umiem tego ocenić. Może jeśli
rozpływam się na biedronkami to coś ze mną nie tak, ale czyż to nie prawdziwe?
Tylko, że żaden człowiek nigdy nie poświęcił rozmyślania takiej małej istotce.
Włączyłam się dopiero, gdy Syriusz spytał Harry’ego:
- Wakacje miałeś udane?
- Wszystko byłoby
cudownie, gdyby ludzie mi wierzyli, ktoś nie ukrywał przede mną wszystkiego i
nie musiałbym wyczarowywać patronusa na dokładkę – odparł ponuro chłopak, a
przez twarz łapy przemknął zawadiacki uśmieszek.
- Osobiście nie
bardzo rozumiem nad czym się uskarżasz.
- No chyba żartujesz
– powiedziałam z chrześniakiem równo.
Syriusz spojrzał na nas
rozbawiony, czochrając sobie włosy. Nazywaliśmy to tikiem Jamesa. Łapa chyba
też zdał sobie z tego sprawę, bo szybko spoważniał.
- Ja bym się
cieszył z ataku dementorów. Taka śmiertelna walka o duszę to niezawodny sposób
na monotonię. Patrzysz na to wyłącznie ze złej strony, a przecież w końcu
mogłeś wyjść z domu, rozprostować nogi, powalczyć… A ja nie mogłem ruszyć się z
domu przez cały miesiąc – spojrzał na mnie, a potem z powrotem na Harry’ego,
- Dlaczego? –
zapytał nasz chrześniak, a brwi podjechały mu do góry.
- Bo Ministerstwo
Magii wciąż mnie ściga, a Voldemort wie już że jestem animagiem, Glizdogon na
pewno mu powiedział, że potrafię zamieniać się w psa – na imię naszego byłego
przyjaciela moje serce zabiło szybciej. – Niewiele mogę zrobić dla Zakonu
Feniksa. W każdym razie tak uważa Dumbledore – w jego słowach czuć było gorycz.
- Syriuszu, przecież
wiesz, że… - zaczęłam.
- Dla mojego dobra
– wywrócił oczami i uśmiechnął się łobuzersko.
– Widzisz, Harry? Nawet moja Scar chce mnie więzić w tym okropnym domu –
rozejrzał się po wnętrzu z obrzydzeniem i popatrzył na mnie z uśmiechem. Mój
syn chrzestny wydawał się trochę zakłopotany. Pierwszy raz znalazł się w
sytuacji, gdzie naraz miał obu rodziców chrzestnych.
- Nikt nie chce cię
więzić – odpowiedziałam. – Tylko masz być bezpieczny.
- Ale tak czy tak oboje
wiedzieliście co się dzieje, prawda? – spytał z lekką obrazą czarnowłosy
chłopak i przetarł zamazane szkiełko okularów w pełnej okazałości ukazując
teraz swoje jasnozielone oczy,
- Nie – odpowiedziałam
z goryczą.
- No tak – rzekł w
tej samej chwili Syriusz, ale w jego głosie usłyszałam nutkę sarkazmu.
Uśmiechnął się do mnie znacząco.
- Ej! – krzyknął
oskarżycielsko Alastor, któremu siwe kosmyki włosów opadały na okrągłe,
sztuczne, niebieskie oko. – Powiedziałeś jej! – wskazał na Syriusza palcem
równie pokiereszowanym co reszta jego ciała.
- Nie umiem jej okłamywać
– przyznał Łapa rozkładając bezradnie ręce.
- Alastorze! ONA tu
jest i dostanie ci się – rzekłam jakby złowrogo, lecz z cieniem uśmiechu na
ustach, a człowiek, którego znałam dosłownie od urodzenia zaśmiał się.
- Ta… No co ty! Nie
mogłabyś skrzywdzić wujaszka Ala – zaśmiał się, a ja zarumieniłam się po
koniuszki uszów. Alastor był dla mnie jak rodzina i zawsze w taki sposób
zwracałam się do niego
- Ale jak to? –
odezwał się Harry zdezorientowany. – Nie wiedzieliście wszystkiego.
- No niby tak –
odrzekł obojętnie pan domu. – Wysłuchiwałem raportów Snape’a… Tak i złośliwych
aluzji, że on wciąż ryzykuje życiem, a ja popijam sobie herbatkę… Cały czas się
pyta jak mi idzie sprzątanie – skrzywił się.
- Jakie sprzątanie?
- Z tego domu
trzeba zrobić w miarę ludzką siedzibę – rzekł Syriusz wskazując na odrażającą
kuchnię. – Od dziesięciu lat, czyli od śmierci mojej szalonej mamuśki nikt tu
nie mieszkał, więc trzeba było go przywrócić do stanu używalności bo skrzat się
do tego nie kwapił.
- Syriuszu – zagadnął nagle
Mundungus, który sprawiał wrażenie jakby nic go nie interesowało. – To czyste
srebro? – spytał oglądając pusty puchar z herbem rodu Blacków.
- Tak – odparł Łapa
obojętnie. – Autentyczny, piętnastowieczny, ręcznie kuty przez gobliny puchar z
czystego srebra, z herbem rodu Blacków. Bla, bla, bla… Skarbuś mojej matki –
wywrócił oczami.
- Herb dałoby radę
usunąć – mruknął
- Dobrze się
czujesz? – spytałam złodziejaszka.
- Co? Ach tak… Ja?
No pewnie – rzekł trochę zmieszany, lecz dalej przypatrywał się ów
przedmiotowi, a ja przewróciłam oczami.
Nagle Syriusz, Harry i Dung
odwrócili głowy, a później schylili się przed nadlatującym wielkim kociołkiem z
gulaszem oraz dzbanem z kremowym piwem, a także deską do krojenia z nożem na
wierzchu. Molly zaczęła krzyczeć na sprawców całego zamieszania.
- My chcieliśmy
tylko to wszystko przyspieszyć – usprawiedliwiał się rudowłosy Fred, podczas
gdy mój chrześniak i Łapa zaśmiewali się do łez. Dung, który przewrócił się
razem z krzesłem zaklął cicho pod nosem i wstał.
- Chłopcy – zwrócił
się do synów Artur patrząc na nich znacząco – wasza matka ma rację. Macie już
tyle lat, powinniście się wykazać większą odpowiedzialnością - przeniósł
kociołek z zupą na środek stołu.
- Żaden z waszych
braci nie sprawiał takiego problemu - zagrzmiała wściekła pani Weasley
stawiając na stole dzban wypełniony po brzegi piwem kremowym. - Bill nie
aportował się z sypialni do kuchni! Charlie nie rzucał zaklęć gdzie popadnie!
Percy...
Molly skamieniała patrząc
zlękniona na swojego męża. Znałam tę historię i zdawałam sobie sprawę jak muszą
czuć się rodzice odrzuceni przez własnego syna.
- Jedzmy już -
powiedział Bill na pozór beztrosko.
- Molly, to wygląda
na prawdę apetycznie - odezwał się Remus, chcąc przerwać krępującą ciszę i
nakładając sobie potrawy na talerz.
- O, tak. Musisz
koniecznie dać mi przepis - rzekłam tak jakby była to dla mnie najważniejsza
rzecz na świecie i wsadziłam do ust łyżkę, na którą nałożyłam trochę potrawy ze
swojego talerza i delektowałam się smakiem.
- Scarlett to
straszny głodomor - zaśmiał się Lunatyk.
- Żartujesz? -
zachichotała Molly. - Przecież ona jest szczuplutka - skrzywiłam się
jednoznacznie.
- A myślisz, że kto
zajadał te wszystkie słodycze z Peterem... - jego uśmiech przygasł. Tak jak
Syriusza. - Przepraszam, nie powinienem.
- Nie! -
zaprzeczyłam szybko. - Przestańcie! Nasz Peter i ten potwór, którym się stał to
zupełnie ktoś inny. Nie powinniśmy się obwiniać za myślenie o nim - wygłosiłam
swoją teorię, a na twarzy dwójki Huncwotów przemknął cień smutnego uśmiechu.
- Aha, miałem ci powiedzieć, że
w tym biurku w salonie chyba coś siedzi, bo całe się trzęsie i cały czas chrobocze
- odezwał się Artur patrząc na pana domu. - Może to bogin, ale uważam, że
powinnismy poprosić Alastora, by rzucił na to okiem.
- Jak sobie życzysz
- odparł mój ukochany obojętnie.
- A w zasłonach roi
się od bahanek - wtrąciła Molly. - Może byśmy je jutro wyłapali...
- Z przyjemnością -
mruknął ironicznie Syriusz.
Tonks zabawiała Ginny i Hermionę
zmieniając kształt swojego nosa. Robiła się czerwona z wysiłku, a jej nos
ciągle się zmieniał. Dziewczyny prosiły Dorę o swoje ulubione nosy.
Gdy Artur, Bill i Remus
rozprawiali o goblinach, a ja rozmyślałam nad tym co zrobił dla mnie Severus,
choć wcale nie musiał. Nie wiem z jakiego powodu mnie uratował. Bo co by się
stało, gdyby nie podał mi eliksirów? Może wybudziłabym się znacznie później. A
może pozostały by mi na ciele blizny po torturach. Poza tym to nie byłby
pierwszy raz, gdy mnie ocalił. Będę mu wdzięczna przez całe żucie i muszę
przyznać, że jest na prawdę wspaniałym człowiekie, mimo wszystkich swoich wad.
Popatrzyłam na Syriusza, który
rozmawiał z Harrym i Remusem gestykulując przy tym żywo rękami. Wiedziałam, że
on nie pała sympatią do Snape'a. Zawsze zastanawiałam się czemu. Bo był inny
niż wszyscy? Bo pasjonował się czym innym? Przecież ludzie nie są tacy sami.
Każdy jest wyjątkowy.
Przeżuwałam ciasto rabarbarowe z
kremem, przygotowane przez Molly i uparcie próbowałam rozgryźć hogwarckiego
Mistrza Eliksirów. Czemu swoją dobroć ukrywał pod maską? Wydawał mi się wielkim
źródłem dobra, jak wszyscy członkowie Zakonu? Tylko dlaczego tak skrzętnie
starał się by nikt się o tym nie dowiedział?
- Wiesz, Harry... Trochę mnie zaskoczyłeś
- Syriusz zwrócił się do Harry'ego wyrywając mnie z rozmyślań. - Sądziłem, że
od razy zaczniesz wypytywać o Voldemorta - atmosfera w pomieszczeniu zagęściła
się.
- Pytałem! - odparł
oburzony. - Rona i Hermionę, ale powiedzieli, że takie informacje zna tylko
Zakon i my nie powinnismy się w to mieszać i nie ważne, że bardzo chcemy się
czegoś dowiedzieć - skrzywił się mój chrześniak.
- I mieli rację -
wtrąciłam. Nie chciałam by mój chrześniak przejmował się Voldemortem, gdy
powinien przeżywać beztroskie dzieciństwo. Wydawało mi się, że zbyt szybko
musiał dorosnąć.
- Poza tym - zaczął
Szalonooki - chcę ci tylko powiedzieć, żebyś w Hogwarcie nie rozgłaszał wieści
o powrocie Czarnego Pana - popatrzył na niego znacząco.
- Ale czemu? -
spytał zaskoczony. - Czy nie chodzi nam o to by coraz więcej ludzi uwierzyło w
jego powrót? - zapytał zbity z tropu Harry, poprawiając druciane okulary, które
spadły mu na czubek nosa.
- Ministerstwu
Magii by się to nie spodobało - wytłumaczyłam spokojnie.
- Co Ministerstwo
Magii ma do mnie? - mój chrześniak popatrzył pytająco na wszystkich, którzy
mogliby coś o tym wiedzieć.
- Pokaż mu -
Alastor zwrócił się do Kingsleya, czarnoskórego czarodzieja ze złotym kołkiem w
uchu. - I tak by się dowiedział.
Mężczyzna wyciągnął zza pazuchy
na wpół złożoną gazetę i podstawił ją Harry'emu pod nos. Na pierwszej stronie
było jego zdjęcie podpisane wielkimi, drukowanymi literami: CHŁOPIEC -KTÓRY - SKŁAMAŁ.
- Dumbledore'a też
atakuje - Syriusz mruknął pocieszająco, gdy zdjęcie się poruszyło i ukazała nam
się podobizna ministra. - Knot wykorzystuje swoją władzę - tłumaczył Łapa - i
wpływ na Proroka Codziennego, by szkalować wszystkich, którzy sądzą, że Czarny
Pan się odrodził.
- Dlaczego? -
spytał Harry zaciekawiony zduszonym szeptem.
- Boi się, że
Dumbledore czeka na jego stanowisko - wzruszył ramionami Remus, mrużąc oczy.
- Co? - prychnął
mój chrześniak. - Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, że Dumbledore.. -
zaczął czarnowłosy chłopiec.
- No właśnie -
przytaknął mu Lunatyk. - Knot ma już swoje lata. Jest cyniczny i ogarnięty
strachem - wyjaśnił, a Zakon przyglądał mu się napięcie. - A wiesz, że ze
strachu ludzie robią różne rzecz- spuścił wzrok. - Gdy ostatnim razem Voldemort
wrócił do sił, omal nie zniszczył wszystkiego co jest nam drogie - moje serce
zabiło mocno na wspomnienie o najgorszej stracie. Stracie przyjaciół,
ukochanego i chrześniaka.
- Teraz znów jest
blisko nas. W każdej chwili może uderzyć - powiedziałam, a Harry utkwił w mnie
swoje spojrzenie jasnozielonych tęczówek. - A Ministerstwo nie robi nic, żeby
stawić czoło tej przerażającej prawdzie - wykrzywiłam się.
- Sądzimy, że
Voldemort - włączył się do rozmowy Syriusz podnosząc lekko głos - planuje
odbudować swoją armię. Czternaście lat temu miał za sobą tysiące zwolenników.
Nie tylko czarodziejów, ale też wiele podejrzanych stworzeń. Ostatnio werbował
kogo się dało. Ale i my nie próżnujemy - spojrzał na skupione twarze. - Tylko,
że zbieranie zwolenników to nie jest jego jedyny cel - zaklęłam w duchu prosząc
litościwego Boga, by mój ukochany nie zdradzał Harry'emu więcej, niż ten
powinien wiedzieć.
Alastor odchrząknął chcąc
przerwać Syriuszowi, a ja i Molly popatrzyłyśmy na pana domu karcąco.
- Uważamy -
podniósł głos - że Voldemortowi chodzi o coś jeszcze - teraz prawie szeptał. -
O coś czego nie dostał ostatnim razem.
- Mówisz o jakiejś
broni? - spytał mój chrześniak nazbyt zaciekawiony.
- To jest jeszcze
dziecko! Jeszcze chwila a wprowadzicie go do Zakonu! - krzyknęłam oburzona
Molly.
- Dobrze! Choćby
zaraz. Jeśli Voldemort chce walki to ja będę walczył - oznajmił mój syn
chrzestny, a ja byłam już chyba na skraju załamania i zbulwersowania. Syriusz
uśmiechnął się, rozłożył ręce niewinnie i rzekł:
- No! - całkowicie
popierając Harry'ego.
- Chyba sobie żartujecie -
wykrzyknęłam i wstałam z miejsca patrząc wyzywająco na Łapę. - Jak możesz to
popierać? Pogięło cię do reszty? - na jego twarzy widniał szok, lecz teraz kompletnie
nie panowałam na emocjami. - Wiesz ile on ma lat?
- Tak się składa,
że doskonale zdaję sobie z tego sprawę - Syriusz również wstał z miejsca
patrząc na mnie.
- Tak? - prychnęłam
rozzłoszczona. - To chyba jesteś głupi! - teraz nie tylko Syriusz wydawał się
zszokowany, ale i cały Zakon. - Jest za młody - podniosłam głos jeszcze
bardziej. Czułam jak moje policzki stają się czerwone ze zdenerwowania.
- My też byliśmy
młodzi! - dodał na swoje usprawiedliwienie. Lunatyk patrzył na ans rozdarty.
Podobnie jak Tonks i Harry, a Molly uśmiechała się całkowicie popierając mnie.
- Mieliśmy
dwadzieścia lat! To zasadnicza różnica - zaśmiałam się ironicznie. - Nie możemy
pozwolić by Harry stracił całe dzieciństwo! Zbyt wiele mu już odebrano! Ty gdy
miałeś piętnaście lat myślałeś tylko co by tu zmajstrować i jaki kawał wywinąć!
Syriuszu, to nie jest James - wykrzyknęłam ściągając brwi.
- Doskonale o tym
wiem - prychnął.
- Jakoś nie widać
-zmrużyłam oczy. - Tęsknisz za Jamesem i w Harrym widzisz przyjaciela -
widziałam, że wzrok Syriusza zmiękł. Podeszłam do niego i dźgnęłam go lekko
palcem w serce, jakby chcąc powiedzieć, że z tego organu to wszystko wychodzi.
- Ale on potrzebuje ojca! Ojca, rozumiesz!? A ty? Ty chcesz by zastapił ci
przyjaciela i tak też zachowujesz się w stosunku do niego! - wykrzyczałam mu
prosto w twarz, czując sie jak wulkan po wybuchu. Coś we mnie wybuchło,
rzeczywiście, a były to emocje.
Wszyscy patrzyli się na mnie
zszokowani. Łapa także. Sama byłam zdziwiona swoim zachowaniem, ale nie mogłam
tego powstrzymać. To wyszło z mojego serca, jako troska o syna, chrzestnego,
ale jednak syna, jak to powiedziałam Marcusowi. Czułam, ze do oczu cisną mi się
łzy. Nie chciałam go zranić, ani Harry'ego, ani także siebie, wygadując takie
rzeczy i kłócąc się z ukochanym. Wybiegłam z kuchni pozostawiając za sobą
oniemiałych ludzi. Słyszałam jeszcze jak Syriusz zrywa się z krzesła by za mną
pobiec, lecz Remus go zatrzymał. Byłam mu wdzięczna. Mój przyjaciel rozumiał mnie
bez słów. Potrzebowałam to przemyśleć i się uspokoić oraz uporać się z
pierwszymi chmurami nad nami, mając nadzieję, że będą też tymi ostatnimi.
***
No i jak się kochani podobało ?
:) Jestem ciekawa po jakiejś stronie stoicie. Ja wypowiadam się za Scar bo ją
doskonale rozumiem. Spotkanie Zakonu było wzorowane w połowie na filmie w
połowie na książce, a to z tego powodu, że łatwiej było mi wpleść
"rozmowę" zakochanych w treść, wzorując się na filmie. A rozdział nie
był taki długi jak ostatnie. Sześć stron, ale chyba wystarczająco prawda? :P A
i muszę się jeszcze pochwalić, że następny rozdział jest moim ulubionym <333
Zakochałam się w nim, dosłownie. Wpadłam w trans jak go pisałam tak bardzo jak
jeszcze nigdy. Akcja następnej notki będzie miała olbrzymie znaczenie dla
opowiadania i broń Boże nie ma co się bać :)
P.S.
Ach chciałabym się was zapytać o szablon ^^ Piękny prawda? Wykonała go Shy,
której serdecznie dziękuję :***
Bardzo się podobało. Pomimo, że tak jak napisałaś, większość była z książki i filmu to jednak rozmowa Syriusza i Scar świetnie się wpasowała w całość. A ja osobiście czuję się rozdarta. Z jednej strony wiem, że Scar ma racje, ale z drugiej stawiam się na miejscu Harrego i wiem, że jest gotowy na takie COŚ. No cóż, nie mogę się doczekać następnego rozdziału, skoro piszesz o nim, że to Twój ulubiony :)
OdpowiedzUsuńSzablon oczywiście bardzo dobry, choć, jeśli mogłabym poddać taką myśl, żebyś zamiast białego, używała czarnego koloru czcionki, wtedy tekst będzie bardziej widoczny.
Życzę weny :)
Całuję ;*
O samej treści rozdziału nie za wiele mogę powiedzieć, bo zrobiłaś mix książki i filmu, więc wszystko już wiadomo. Więc tym razem napiszę coś o bohaterach.
OdpowiedzUsuńJa się ze Scarlet nie zgodzę. Może martwić się o Harry'ego (w końcu jest dla niej jak rodzina), ale na matkowanie i traktowanie go jak dziecko jest już za późno. On nie miał typowego dzieciństwa i już jest za późno na jego odzyskanie, gdyż to nastolatek w okresie dojrzewania, prawie dorosły facet (w świecie czarodziejów). I takie zachowanie kobiety powoduje tylko budowanie murów między nimi i dodatkowe konflikty, których na pewno woleliby uniknąć.
Syriusz to natomiast przeciwny biegun, ale w tym wypadku bardziej rozumie położenie Harry'ego i to on ma rację, bo gdyby wtedy wszystko mu powiedzieli finał nie byłby taki tragiczny. Chociaż za traktowanie go jak Jamesa powinien dostać po głowie.
Znalazłam też dwa błędy logiczne. Pierwszy to wspomnienie o prawdopodobnym boginie w kredensie i stwierdzenie, że Moody będzie musiał rzucić na to okiem. Tyle że Alastor cały czas tam siedział, wiec mogli go od razu spytać, bo odebrałam to tak, jakby w tamtym momencie wyparował. Drugi to stwierdzenie, że Scar i reszta zaczęli walkę w wieku dwudziestu lat, jest to mało prawdopodobne, bo w wieku 21 James i Lily już nie żyli, więc musieli walczyć już wcześniej, by zapracować na dobrą opinię. Dla mnie też to dziwne i chyba Rowling nie do końca tę kwestię przemyślała.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział :)
No tak mix, bo przecież o wg kanonu to spotkania, a ja nie lubię za bardzo pisać i wpatrywać się w książkę jaki jest bieg wydarzeń itd. Hahaha. Ale to co zrobiła Scarlett.... Tak samo postąpiła Molly :) Fred i George byli formalnie dorosłymi czarodziejami, a ona nie pozwoliła im uczestniczyć na spotkaniach. Wiem, że możesz myśleć, że chrzestna i matak to nie to samo, bo myślę, że forma miłości między chrzestnymi i chrześniakami nie jest zgłębiana w takim stopniu jak powinna i mało co słychać w mediach itp. o takien miłości, a wystraczy spojrzeć na Syriusza i Scarlett, którzy Harry'ego kochają jak własnego syna i sądzę, że dziecko dla matki zawsze pozostanie bezbronnym dzieckiem, które matak chcr chronić za wszelką cene. Tak jak Molly Ginny w siódmej części, choć ta była starsza niż Harry w tej chwili :) O rok, ale jednak. Hahaha. Zdaję sobie sprawdę z tych błędów. Trochę się pogubiłam z tym Szalonookim, ale uznałam, że to mogło podchodzić pod aluzję ze strony Artura. Prawda,, muszę to jakoś poprawić ;D A jeśli chodzi o ich wiek, to chodziło mi raczej o to, że wtedy to się tak na maksa wkręcili i było bardzo niebezpiecznie. Voldemort był bardzi potężny, wtedy był u szczytu swej władzy i potęgi, a teraz znów jest tak silny, bo w końcu dąrzył do władzy przez wiele lat i wreszcie w czasach, gdy Harry był mały, osiągnął to czego chciał i myślę, że gdy powrócił, dalej był tak potężny :) Przepraszam wiem, że to trochę zakręcone :P Dziękuję za komentarz i uwagi :*** Poprawie to z Alastorem ;) Pozdrawiam :*
UsuńHej, hej, hej!
OdpowiedzUsuńTak jak już wspaniale ujęła Jaenelle ten rozdział to "mix książki i filmu". Aczkolwiek bardzo mi się podobał, szczególnie początek. Może tego nie wiesz, ale kocham przemyślenia i długieee opisy na temat przeżyć wewnętrznych:P
Scar... Wiem, że kocha Harry'ego jak własnego syna, ale nie może mu tak matkować, bo jak z własnego "nastolatkowego życia" wiemy, to wcale nie pomaga, a raczej szkodzi.
Syriusz jest po prostu boski, ale powinien dostrzec różnice między Harrym a Jamesem, pohamować się trochę, bo młody Potter, to nie jego kolega z dziecięcych lat.
Szablon bardzo mi się podoba, tylko szkoda, że żeby zobaczyć tekst muszę go zaznaczyć, bo inaczej ani rusz- nie widzę go.
Całuję:*
No właśnie wiem z tym szablonem. U mnie jest normalnie. Tekst jest obok, a nie na, a na szkolnym kompie jest na i nie wiem co z tym zrobić :P Dziękuję za komentarz :**
UsuńOj tak, trochę oliwy do ognia trzeba dołożyć, aby nie było ciągle za słodko. A sprawa bezpieczeństwa Harry 'ego jest bardzo ważna. Jestem całkowicie po stronie Scarlet, bo wie, że może stracić swojego chrzestnego syna. Najwidoczniej Syriusz tego nie zauważa, ale chyba to typowe, jak na faceta.
OdpowiedzUsuńA szablon jest bardzo pięknie:) Zdjęcie Gary 'ego aż kuje w serducho^^
Pozdrawiam cieplutko:*