wtorek, 26 czerwca 2012

PROLOG: Nienawiść i miłość


        Nienawiść. Myślałam, że nigdy nie zrozumiem tego słowa. Każdego umiałam obdarzyć choć odrobiną miłości. Czy to znajomą z Gryffindoru, domu gdzie rezydowałam gdy uczyłam się w Hogwarcie, rodzinę, przyjaciół i ukochanego... Właśnie, moich kochanych przyjaciół. Wystarczyły cztery imiona: Lily, James, Remus i Peter. Ukochany. Tu wystarczyło jedno słowo, które sprawiało, że moje serce biło tysiąc razy szybciej niż powinno: Syriusz. Wszyscy byli dla mnie najważniejszymi osobami na świecie. Lily. Moja słodka Lily. Zaprzyjaźniłyśmy się zanim wsiadłyśmy do pociągu, a wszystko zaczęło się od włosów. Jej grube, rude włosy ślicznie wyglądały w blasku słońca. Podeszłam do niej wtedy kiedy ona do mnie i powiedziałyśmy równo:

- Masz prześliczne włosy!                                                                                                

        Trzy wyrazy, które rozpoczęły piękną przyjaźń. James. Mój kochany braciszek. Moja mama i jego tata byli rodzeństwem, więc od dziecka przebywaliśmy razem, nasze rodziny mieszkały w Dolinie Godryka obok siebie ze względu na bliskie kontakty. Jeśli ktoś powiedział, że kuzynostwo, dziewczyna i chłopak, nie może się dogadać, mylił się. To z Jamesem wycięłam pierwszy kawał rodzicom, to z nim pierwszy raz użyłam różdżki i podpaliłam szatę aurorską mojemu tacie i nawet Alastorowi. To z nim ukradłam cioci Dorei skrzacie wino. To właśnie mój Jimmy, traktował mnie jak swoją młodszą siostrę. Nie dał zrobić mi krzywdy i był ze mną do końca. Wiedziałam, że skoczyłby za mną w ogień. A Remus? Mój przemiły, kochany Remi. Zawsze pomocny, zawsze mógł wysłuchać i poradzić. Mogłam powiedzieć mu o kłótniach z Lily, które doprawdy były dość rzadkie, o pierwszym zauroczeniu i nie mówił on, że skopie zadek temu, który mi się podoba, tak jak James, i nie mówił, że powinnam zwrócić uwagę na lepszego chłopaka, tak jak to mówił Syriusz i nie objadał się słodyczami i  nie mlaskał jak do niego mówiłam tak jak Peter. Właśnie, Peter. Uważałam go za przyjaciela. Niezdarnego, zabawnego Glizdka, który swoją nieporadnością zawsze umiał mnie rozśmieszyć. Syriusz. Ach mój Syriusz. Moja pierwsza i ostatnia prawdziwa miłość. Ktoś, komu oddałam najważniejszy pocałunek, ktoś z kim przeżyłam swój pierwszy raz, ktoś z kim zamieszkałam  po szkole, ktoś z kim planowałam wspólną przyszłość. Niewiele osób o tym wiedziało, ale tak. Planowaliśmy naszą przyszłość. Wiedziałam, że nigdy nie przestanę kochać Łapy, a i jego uczucie do mnie nie wygaśnie. To uczucie było zbyt wielkie i prawdziwe by tak po prostu zniknąć.

        Nagle wszystko prysło jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Zniknęły plotki z Lily, kawały z Jamesem, nauka z Remusem, jedzenie słodyczy z Peterem i pocałunki, i szczere rozmowy, i czułe uściski z Syriuszem. Byli przyjaciółmi o jakich nawet nie śniłam, ale pojawił się on. Voldemort. Ktoś kto zniszczył sens mego istnienia. Zabrał mi ich wszystkich. I właśnie wtedy znienawidziłam. Jego i tego zdrajcę, Petera.

       Obiecałam sobie, że zrobię wszystko by śmierć Lilki i Jima, strata moich przyjaciół i ukochanego, nie poszła na marne. A teraz będę miała nadzieje na lepsze jutro. Jutro, które będzie ponownym spotkaniem z ludźmi których kocham.
***
Takie rozpoczęcie :)

2 komentarze:

  1. Bardzo piękna i wzruszająca historia. Cuję , że ta opowieść będzie niezwykła .

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z komentarzem wyżej. Napisałaś to bardzo dojrzale. Bardzo mi się podobało. Mówiłam że poprawię brak komentarzy u Cinie i zaczynam poprawiać :D

    OdpowiedzUsuń