poniedziałek, 29 października 2012

016 ROZDZIAŁ: Pierwsze chmury


         Spotkanie Zakonu już się skończyło. Niektórzy członkowie zostali, by zjeść kolację przyszykowaną przez Molly. Siedzieliśmy przy długim, dębowym stole, który nakryty był kremowym obrusem.  Na środku stały paląc się świece, a ja wpatrywałam się w topniejący wosk, obserwując jak spływa po świeczniku. Podstawiłam palec pod gorącą substancję, która po chwili zaschła. Dotknęłam ją paznokciem, a później oderwałam. Według mnie wiele rzeczy miało symboliczne znaczenie. Czy ta także? Może oznaczała pożegnanie się od bezpiecznej przeszłości, w świecie bez Voldemorta.

                Byłam kompletnie zamyślona i przyznając szczerze, nie zwracałam uwagi na konwersacje Syriusza i Dunga. Zauważyłam tylko, że ich usta poruszają się co jakiś czas. Po chwili biedronka wylądowała na ręku Alastora. Przypatrywałam się jej licząc kropki na grzbiecie. Było ich dziesięć, a to znaczyło, że tyle lat znajdowała się na tym niesprawiedliwym świecie. Mama zawsze opowiadała mi, że właśnie te małe plamki świadczą o wieku ów stworzonka. Gdy tylko je spotykałam, nie mogłam powstrzymać się od policzenia kropek. Nagle Szalonooki zamachnął się, a po owadzie pozostała tylko mokra, ledwie wyczuwana i niewidzialna plamka na jego dłoni. Czy to biedne stworzenie musiało wieść tak okropne życie, a później zostać brutalnie zabite? Cały czas była mała, uciekała przed ludźmi chcących ją zabić, czasem nawet prawie ktoś ją rozdeptał i skończyła by pod podeszwą, a innym razem dzieci przerzucały ją sobie z rąk do rąk. Czy to sprawiedliwe? Choć śmierć owada nie jest taka straszna co ludzie nie zaznający w życiu szczęście i miłości, a potem ze szczególnym okrucieństwem zamordowani przez Śmierciożerców. Może i wygaduje głupoty, kto wie, sama nie umiem tego ocenić. Może jeśli rozpływam się na biedronkami to coś ze mną nie tak, ale czyż to nie prawdziwe? Tylko, że żaden człowiek nigdy nie poświęcił rozmyślania takiej małej istotce. Włączyłam się dopiero, gdy Syriusz spytał Harry’ego:

                - Wakacje miałeś udane?

- Wszystko byłoby cudownie, gdyby ludzie mi wierzyli, ktoś nie ukrywał przede mną wszystkiego i nie musiałbym wyczarowywać patronusa na dokładkę – odparł ponuro chłopak, a przez twarz łapy przemknął zawadiacki uśmieszek.

- Osobiście nie bardzo rozumiem nad czym się uskarżasz.

- No chyba żartujesz – powiedziałam z chrześniakiem równo.

                Syriusz spojrzał na nas rozbawiony, czochrając sobie włosy. Nazywaliśmy to tikiem Jamesa. Łapa chyba też zdał sobie z tego sprawę, bo szybko spoważniał.

- Ja bym się cieszył z ataku dementorów. Taka śmiertelna walka o duszę to niezawodny sposób na monotonię. Patrzysz na to wyłącznie ze złej strony, a przecież w końcu mogłeś wyjść z domu, rozprostować nogi, powalczyć… A ja nie mogłem ruszyć się z domu przez cały miesiąc – spojrzał na mnie, a potem z powrotem na Harry’ego,

- Dlaczego? – zapytał nasz chrześniak, a brwi podjechały mu do góry.

- Bo Ministerstwo Magii wciąż mnie ściga, a Voldemort wie już że jestem animagiem, Glizdogon na pewno mu powiedział, że potrafię zamieniać się w psa – na imię naszego byłego przyjaciela moje serce zabiło szybciej. – Niewiele mogę zrobić dla Zakonu Feniksa. W każdym razie tak uważa Dumbledore – w jego słowach czuć było gorycz.

- Syriuszu, przecież wiesz, że… - zaczęłam.

- Dla mojego dobra – wywrócił oczami i uśmiechnął się łobuzersko.  – Widzisz, Harry? Nawet moja Scar chce mnie więzić w tym okropnym domu – rozejrzał się po wnętrzu z obrzydzeniem i popatrzył na mnie z uśmiechem. Mój syn chrzestny wydawał się trochę zakłopotany. Pierwszy raz znalazł się w sytuacji, gdzie naraz miał obu rodziców chrzestnych.

- Nikt nie chce cię więzić – odpowiedziałam. – Tylko masz być bezpieczny.

                - Ale tak czy tak oboje wiedzieliście co się dzieje, prawda? – spytał z lekką obrazą czarnowłosy chłopak i przetarł zamazane szkiełko okularów w pełnej okazałości ukazując teraz swoje jasnozielone oczy,

- Nie – odpowiedziałam z goryczą.

- No tak – rzekł w tej samej chwili Syriusz, ale w jego głosie usłyszałam nutkę sarkazmu. Uśmiechnął się do mnie znacząco.

- Ej! – krzyknął oskarżycielsko Alastor, któremu siwe kosmyki włosów opadały na okrągłe, sztuczne, niebieskie oko. – Powiedziałeś jej! – wskazał na Syriusza palcem równie pokiereszowanym co reszta jego ciała.

- Nie umiem jej okłamywać – przyznał Łapa rozkładając bezradnie ręce.

- Alastorze! ONA tu jest i dostanie ci się – rzekłam jakby złowrogo, lecz z cieniem uśmiechu na ustach, a człowiek, którego znałam dosłownie od urodzenia zaśmiał się.

- Ta… No co ty! Nie mogłabyś skrzywdzić wujaszka Ala – zaśmiał się, a ja zarumieniłam się po koniuszki uszów. Alastor był dla mnie jak rodzina i zawsze w taki sposób zwracałam się do niego

- Ale jak to? – odezwał się Harry zdezorientowany. – Nie wiedzieliście wszystkiego.

- No niby tak – odrzekł obojętnie pan domu. – Wysłuchiwałem raportów Snape’a… Tak i złośliwych aluzji, że on wciąż ryzykuje życiem, a ja popijam sobie herbatkę… Cały czas się pyta jak mi idzie sprzątanie – skrzywił się.

- Jakie sprzątanie?

- Z tego domu trzeba zrobić w miarę ludzką siedzibę – rzekł Syriusz wskazując na odrażającą kuchnię. – Od dziesięciu lat, czyli od śmierci mojej szalonej mamuśki nikt tu nie mieszkał, więc trzeba było go przywrócić do stanu używalności bo skrzat się do tego nie kwapił.

                - Syriuszu – zagadnął nagle Mundungus, który sprawiał wrażenie jakby nic go nie interesowało. – To czyste srebro? – spytał oglądając pusty puchar z herbem rodu Blacków.

- Tak – odparł Łapa obojętnie. – Autentyczny, piętnastowieczny, ręcznie kuty przez gobliny puchar z czystego srebra, z herbem rodu Blacków. Bla, bla, bla… Skarbuś mojej matki – wywrócił oczami.

- Herb dałoby radę usunąć – mruknął

- Dobrze się czujesz? – spytałam złodziejaszka.

- Co? Ach tak… Ja? No pewnie – rzekł trochę zmieszany, lecz dalej przypatrywał się ów przedmiotowi, a ja przewróciłam oczami.

                Nagle Syriusz, Harry i Dung odwrócili głowy, a później schylili się przed nadlatującym wielkim kociołkiem z gulaszem oraz dzbanem z kremowym piwem, a także deską do krojenia z nożem na wierzchu. Molly zaczęła krzyczeć na sprawców całego zamieszania.

- My chcieliśmy tylko to wszystko przyspieszyć – usprawiedliwiał się rudowłosy Fred, podczas gdy mój chrześniak i Łapa zaśmiewali się do łez. Dung, który przewrócił się razem z krzesłem zaklął cicho pod nosem i wstał.

- Chłopcy – zwrócił się do synów Artur patrząc na nich znacząco – wasza matka ma rację. Macie już tyle lat, powinniście się wykazać większą odpowiedzialnością - przeniósł kociołek z zupą na środek stołu.

- Żaden z waszych braci nie sprawiał takiego problemu - zagrzmiała wściekła pani Weasley stawiając na stole dzban wypełniony po brzegi piwem kremowym. - Bill nie aportował się z sypialni do kuchni! Charlie nie rzucał zaklęć gdzie popadnie! Percy...

                Molly skamieniała patrząc zlękniona na swojego męża. Znałam tę historię i zdawałam sobie sprawę jak muszą czuć się rodzice odrzuceni przez własnego syna.

- Jedzmy już - powiedział Bill na pozór beztrosko.

- Molly, to wygląda na prawdę apetycznie - odezwał się Remus, chcąc przerwać krępującą ciszę i nakładając sobie potrawy na talerz.

- O, tak. Musisz koniecznie dać mi przepis - rzekłam tak jakby była to dla mnie najważniejsza rzecz na świecie i wsadziłam do ust łyżkę, na którą nałożyłam trochę potrawy ze swojego talerza i delektowałam się smakiem.

- Scarlett to straszny głodomor - zaśmiał się Lunatyk.

- Żartujesz? - zachichotała Molly. - Przecież ona jest szczuplutka - skrzywiłam się jednoznacznie.

- A myślisz, że kto zajadał te wszystkie słodycze z Peterem... - jego uśmiech przygasł. Tak jak Syriusza. - Przepraszam, nie powinienem.

- Nie! - zaprzeczyłam szybko. - Przestańcie! Nasz Peter i ten potwór, którym się stał to zupełnie ktoś inny. Nie powinniśmy się obwiniać za myślenie o nim - wygłosiłam swoją teorię, a na twarzy dwójki Huncwotów przemknął cień smutnego uśmiechu.

                - Aha, miałem ci powiedzieć, że w tym biurku w salonie chyba coś siedzi, bo całe się trzęsie i cały czas chrobocze - odezwał się Artur patrząc na pana domu. - Może to bogin, ale uważam, że powinnismy poprosić Alastora, by rzucił na to okiem.

- Jak sobie życzysz - odparł mój ukochany obojętnie.

- A w zasłonach roi się od bahanek - wtrąciła Molly. - Może byśmy je jutro wyłapali...

- Z przyjemnością - mruknął ironicznie Syriusz.

                Tonks zabawiała Ginny i Hermionę zmieniając kształt swojego nosa. Robiła się czerwona z wysiłku, a jej nos ciągle się zmieniał. Dziewczyny prosiły Dorę o swoje ulubione nosy.

                Gdy Artur, Bill i Remus rozprawiali o goblinach, a ja rozmyślałam nad tym co zrobił dla mnie Severus, choć wcale nie musiał. Nie wiem z jakiego powodu mnie uratował. Bo co by się stało, gdyby nie podał mi eliksirów? Może wybudziłabym się znacznie później. A może pozostały by mi na ciele blizny po torturach. Poza tym to nie byłby pierwszy raz, gdy mnie ocalił. Będę mu wdzięczna przez całe żucie i muszę przyznać, że jest na prawdę wspaniałym człowiekie, mimo wszystkich swoich wad.

                Popatrzyłam na Syriusza, który rozmawiał z Harrym i Remusem gestykulując przy tym żywo rękami. Wiedziałam, że on nie pała sympatią do Snape'a. Zawsze zastanawiałam się czemu. Bo był inny niż wszyscy? Bo pasjonował się czym innym? Przecież ludzie nie są tacy sami. Każdy jest wyjątkowy.

                Przeżuwałam ciasto rabarbarowe z kremem, przygotowane przez Molly i uparcie próbowałam rozgryźć hogwarckiego Mistrza Eliksirów. Czemu swoją dobroć ukrywał pod maską? Wydawał mi się wielkim źródłem dobra, jak wszyscy członkowie Zakonu? Tylko dlaczego tak skrzętnie starał się by nikt się o tym nie dowiedział?

                - Wiesz, Harry... Trochę mnie zaskoczyłeś - Syriusz zwrócił się do Harry'ego wyrywając mnie z rozmyślań. - Sądziłem, że od razy zaczniesz wypytywać o Voldemorta - atmosfera w pomieszczeniu zagęściła się.

- Pytałem! - odparł oburzony. - Rona i Hermionę, ale powiedzieli, że takie informacje zna tylko Zakon i my nie powinnismy się w to mieszać i nie ważne, że bardzo chcemy się czegoś dowiedzieć - skrzywił się mój chrześniak.

- I mieli rację - wtrąciłam. Nie chciałam by mój chrześniak przejmował się Voldemortem, gdy powinien przeżywać beztroskie dzieciństwo. Wydawało mi się, że zbyt szybko musiał dorosnąć.

- Poza tym - zaczął Szalonooki - chcę ci tylko powiedzieć, żebyś w Hogwarcie nie rozgłaszał wieści o powrocie Czarnego Pana - popatrzył na niego znacząco.

- Ale czemu? - spytał zaskoczony. - Czy nie chodzi nam o to by coraz więcej ludzi uwierzyło w jego powrót? - zapytał zbity z tropu Harry, poprawiając druciane okulary, które spadły mu na czubek nosa.

- Ministerstwu Magii by się to nie spodobało - wytłumaczyłam spokojnie.

- Co Ministerstwo Magii ma do mnie? - mój chrześniak popatrzył pytająco na wszystkich, którzy mogliby coś o tym wiedzieć.

- Pokaż mu - Alastor zwrócił się do Kingsleya, czarnoskórego czarodzieja ze złotym kołkiem w uchu. - I tak by się dowiedział.

                Mężczyzna wyciągnął zza pazuchy na wpół złożoną gazetę i podstawił ją Harry'emu pod nos. Na pierwszej stronie było jego zdjęcie podpisane wielkimi, drukowanymi literami: CHŁOPIEC -KTÓRY - SKŁAMAŁ.

- Dumbledore'a też atakuje - Syriusz mruknął pocieszająco, gdy zdjęcie się poruszyło i ukazała nam się podobizna ministra. - Knot wykorzystuje swoją władzę - tłumaczył Łapa - i wpływ na Proroka Codziennego, by szkalować wszystkich, którzy sądzą, że Czarny Pan się odrodził.

- Dlaczego? - spytał Harry zaciekawiony zduszonym szeptem.

- Boi się, że Dumbledore czeka na jego stanowisko - wzruszył ramionami Remus, mrużąc oczy.

- Co? - prychnął mój chrześniak. - Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, że Dumbledore.. - zaczął czarnowłosy chłopiec.

- No właśnie - przytaknął mu Lunatyk. - Knot ma już swoje lata. Jest cyniczny i ogarnięty strachem - wyjaśnił, a Zakon przyglądał mu się napięcie. - A wiesz, że ze strachu ludzie robią różne rzecz- spuścił wzrok. - Gdy ostatnim razem Voldemort wrócił do sił, omal nie zniszczył wszystkiego co jest nam drogie - moje serce zabiło mocno na wspomnienie o najgorszej stracie. Stracie przyjaciół, ukochanego i chrześniaka.

- Teraz znów jest blisko nas. W każdej chwili może uderzyć - powiedziałam, a Harry utkwił w mnie swoje spojrzenie jasnozielonych tęczówek. - A Ministerstwo nie robi nic, żeby stawić czoło tej przerażającej prawdzie - wykrzywiłam się.

- Sądzimy, że Voldemort - włączył się do rozmowy Syriusz podnosząc lekko głos - planuje odbudować swoją armię. Czternaście lat temu miał za sobą tysiące zwolenników. Nie tylko czarodziejów, ale też wiele podejrzanych stworzeń. Ostatnio werbował kogo się dało. Ale i my nie próżnujemy - spojrzał na skupione twarze. - Tylko, że zbieranie zwolenników to nie jest jego jedyny cel - zaklęłam w duchu prosząc litościwego Boga, by mój ukochany nie zdradzał Harry'emu więcej, niż ten powinien wiedzieć.

                Alastor odchrząknął chcąc przerwać Syriuszowi, a ja i Molly popatrzyłyśmy na pana domu karcąco.

- Uważamy - podniósł głos - że Voldemortowi chodzi o coś jeszcze - teraz prawie szeptał. - O coś czego nie dostał ostatnim razem.

- Mówisz o jakiejś broni? - spytał mój chrześniak nazbyt zaciekawiony.

- To jest jeszcze dziecko! Jeszcze chwila a wprowadzicie go do Zakonu! - krzyknęłam oburzona Molly.

- Dobrze! Choćby zaraz. Jeśli Voldemort chce walki to ja będę walczył - oznajmił mój syn chrzestny, a ja byłam już chyba na skraju załamania i zbulwersowania. Syriusz uśmiechnął się, rozłożył ręce niewinnie i rzekł:

- No! - całkowicie popierając Harry'ego.

                - Chyba sobie żartujecie - wykrzyknęłam i wstałam z miejsca patrząc wyzywająco na Łapę. - Jak możesz to popierać? Pogięło cię do reszty? - na jego twarzy widniał szok, lecz teraz kompletnie nie panowałam na emocjami. - Wiesz ile on ma lat?

- Tak się składa, że doskonale zdaję sobie z tego sprawę - Syriusz również wstał z miejsca patrząc na mnie.

- Tak? - prychnęłam rozzłoszczona. - To chyba jesteś głupi! - teraz nie tylko Syriusz wydawał się zszokowany, ale i cały Zakon. - Jest za młody - podniosłam głos jeszcze bardziej. Czułam jak moje policzki stają się czerwone ze zdenerwowania.

- My też byliśmy młodzi! - dodał na swoje usprawiedliwienie. Lunatyk patrzył na ans rozdarty. Podobnie jak Tonks i Harry, a Molly uśmiechała się całkowicie popierając mnie.

- Mieliśmy dwadzieścia lat! To zasadnicza różnica - zaśmiałam się ironicznie. - Nie możemy pozwolić by Harry stracił całe dzieciństwo! Zbyt wiele mu już odebrano! Ty gdy miałeś piętnaście lat myślałeś tylko co by tu zmajstrować i jaki kawał wywinąć! Syriuszu, to nie jest James - wykrzyknęłam ściągając brwi.

- Doskonale o tym wiem - prychnął.

- Jakoś nie widać -zmrużyłam oczy. - Tęsknisz za Jamesem i w Harrym widzisz przyjaciela - widziałam, że wzrok Syriusza zmiękł. Podeszłam do niego i dźgnęłam go lekko palcem w serce, jakby chcąc powiedzieć, że z tego organu to wszystko wychodzi. - Ale on potrzebuje ojca! Ojca, rozumiesz!? A ty? Ty chcesz by zastapił ci przyjaciela i tak też zachowujesz się w stosunku do niego! - wykrzyczałam mu prosto w twarz, czując sie jak wulkan po wybuchu. Coś we mnie wybuchło, rzeczywiście, a były to emocje.

                Wszyscy patrzyli się na mnie zszokowani. Łapa także. Sama byłam zdziwiona swoim zachowaniem, ale nie mogłam tego powstrzymać. To wyszło z mojego serca, jako troska o syna, chrzestnego, ale jednak syna, jak to powiedziałam Marcusowi. Czułam, ze do oczu cisną mi się łzy. Nie chciałam go zranić, ani Harry'ego, ani także siebie, wygadując takie rzeczy i kłócąc się z ukochanym. Wybiegłam z kuchni pozostawiając za sobą oniemiałych ludzi. Słyszałam jeszcze jak Syriusz zrywa się z krzesła by za mną pobiec, lecz Remus go zatrzymał. Byłam mu wdzięczna. Mój przyjaciel rozumiał mnie bez słów. Potrzebowałam to przemyśleć i się uspokoić oraz uporać się z pierwszymi chmurami nad nami, mając nadzieję, że będą też tymi ostatnimi.

***

                No i jak się kochani podobało ? :) Jestem ciekawa po jakiejś stronie stoicie. Ja wypowiadam się za Scar bo ją doskonale rozumiem. Spotkanie Zakonu było wzorowane w połowie na filmie w połowie na książce, a to z tego powodu, że łatwiej było mi wpleść "rozmowę" zakochanych w treść, wzorując się na filmie. A rozdział nie był taki długi jak ostatnie. Sześć stron, ale chyba wystarczająco prawda? :P A i muszę się jeszcze pochwalić, że następny rozdział jest moim ulubionym <333 Zakochałam się w nim, dosłownie. Wpadłam w trans jak go pisałam tak bardzo jak jeszcze nigdy. Akcja następnej notki będzie miała olbrzymie znaczenie dla opowiadania i broń Boże nie ma co się bać :)

P.S. Ach chciałabym się was zapytać o szablon ^^ Piękny prawda? Wykonała go Shy, której serdecznie dziękuję :***

6 komentarzy:

  1. Bardzo się podobało. Pomimo, że tak jak napisałaś, większość była z książki i filmu to jednak rozmowa Syriusza i Scar świetnie się wpasowała w całość. A ja osobiście czuję się rozdarta. Z jednej strony wiem, że Scar ma racje, ale z drugiej stawiam się na miejscu Harrego i wiem, że jest gotowy na takie COŚ. No cóż, nie mogę się doczekać następnego rozdziału, skoro piszesz o nim, że to Twój ulubiony :)
    Szablon oczywiście bardzo dobry, choć, jeśli mogłabym poddać taką myśl, żebyś zamiast białego, używała czarnego koloru czcionki, wtedy tekst będzie bardziej widoczny.
    Życzę weny :)
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. O samej treści rozdziału nie za wiele mogę powiedzieć, bo zrobiłaś mix książki i filmu, więc wszystko już wiadomo. Więc tym razem napiszę coś o bohaterach.
    Ja się ze Scarlet nie zgodzę. Może martwić się o Harry'ego (w końcu jest dla niej jak rodzina), ale na matkowanie i traktowanie go jak dziecko jest już za późno. On nie miał typowego dzieciństwa i już jest za późno na jego odzyskanie, gdyż to nastolatek w okresie dojrzewania, prawie dorosły facet (w świecie czarodziejów). I takie zachowanie kobiety powoduje tylko budowanie murów między nimi i dodatkowe konflikty, których na pewno woleliby uniknąć.
    Syriusz to natomiast przeciwny biegun, ale w tym wypadku bardziej rozumie położenie Harry'ego i to on ma rację, bo gdyby wtedy wszystko mu powiedzieli finał nie byłby taki tragiczny. Chociaż za traktowanie go jak Jamesa powinien dostać po głowie.
    Znalazłam też dwa błędy logiczne. Pierwszy to wspomnienie o prawdopodobnym boginie w kredensie i stwierdzenie, że Moody będzie musiał rzucić na to okiem. Tyle że Alastor cały czas tam siedział, wiec mogli go od razu spytać, bo odebrałam to tak, jakby w tamtym momencie wyparował. Drugi to stwierdzenie, że Scar i reszta zaczęli walkę w wieku dwudziestu lat, jest to mało prawdopodobne, bo w wieku 21 James i Lily już nie żyli, więc musieli walczyć już wcześniej, by zapracować na dobrą opinię. Dla mnie też to dziwne i chyba Rowling nie do końca tę kwestię przemyślała.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak mix, bo przecież o wg kanonu to spotkania, a ja nie lubię za bardzo pisać i wpatrywać się w książkę jaki jest bieg wydarzeń itd. Hahaha. Ale to co zrobiła Scarlett.... Tak samo postąpiła Molly :) Fred i George byli formalnie dorosłymi czarodziejami, a ona nie pozwoliła im uczestniczyć na spotkaniach. Wiem, że możesz myśleć, że chrzestna i matak to nie to samo, bo myślę, że forma miłości między chrzestnymi i chrześniakami nie jest zgłębiana w takim stopniu jak powinna i mało co słychać w mediach itp. o takien miłości, a wystraczy spojrzeć na Syriusza i Scarlett, którzy Harry'ego kochają jak własnego syna i sądzę, że dziecko dla matki zawsze pozostanie bezbronnym dzieckiem, które matak chcr chronić za wszelką cene. Tak jak Molly Ginny w siódmej części, choć ta była starsza niż Harry w tej chwili :) O rok, ale jednak. Hahaha. Zdaję sobie sprawdę z tych błędów. Trochę się pogubiłam z tym Szalonookim, ale uznałam, że to mogło podchodzić pod aluzję ze strony Artura. Prawda,, muszę to jakoś poprawić ;D A jeśli chodzi o ich wiek, to chodziło mi raczej o to, że wtedy to się tak na maksa wkręcili i było bardzo niebezpiecznie. Voldemort był bardzi potężny, wtedy był u szczytu swej władzy i potęgi, a teraz znów jest tak silny, bo w końcu dąrzył do władzy przez wiele lat i wreszcie w czasach, gdy Harry był mały, osiągnął to czego chciał i myślę, że gdy powrócił, dalej był tak potężny :) Przepraszam wiem, że to trochę zakręcone :P Dziękuję za komentarz i uwagi :*** Poprawie to z Alastorem ;) Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Hej, hej, hej!
    Tak jak już wspaniale ujęła Jaenelle ten rozdział to "mix książki i filmu". Aczkolwiek bardzo mi się podobał, szczególnie początek. Może tego nie wiesz, ale kocham przemyślenia i długieee opisy na temat przeżyć wewnętrznych:P
    Scar... Wiem, że kocha Harry'ego jak własnego syna, ale nie może mu tak matkować, bo jak z własnego "nastolatkowego życia" wiemy, to wcale nie pomaga, a raczej szkodzi.
    Syriusz jest po prostu boski, ale powinien dostrzec różnice między Harrym a Jamesem, pohamować się trochę, bo młody Potter, to nie jego kolega z dziecięcych lat.
    Szablon bardzo mi się podoba, tylko szkoda, że żeby zobaczyć tekst muszę go zaznaczyć, bo inaczej ani rusz- nie widzę go.
    Całuję:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie wiem z tym szablonem. U mnie jest normalnie. Tekst jest obok, a nie na, a na szkolnym kompie jest na i nie wiem co z tym zrobić :P Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
  4. Oj tak, trochę oliwy do ognia trzeba dołożyć, aby nie było ciągle za słodko. A sprawa bezpieczeństwa Harry 'ego jest bardzo ważna. Jestem całkowicie po stronie Scarlet, bo wie, że może stracić swojego chrzestnego syna. Najwidoczniej Syriusz tego nie zauważa, ale chyba to typowe, jak na faceta.
    A szablon jest bardzo pięknie:) Zdjęcie Gary 'ego aż kuje w serducho^^

    Pozdrawiam cieplutko:*

    OdpowiedzUsuń